Wiceprezes federacji piłkarskiej Togo Gabriel Ameyi wyjaśnił, że ranni to środkowy obrońca Serge Akakpo i rezerwowy bramkarz Obilale Kossi. Najlepszy zawodnik drużyny - Emmanuel Adebayor z Manchesteru City, nie został postrzelony. - Naszym priorytetem jest zawsze bezpieczeństwo zawodników, którym trzeba je zapewnić. Zrobimy wszystko, aby taka sytuacja już się nie powtórzyła. Turniej nie będzie jednak odwołany, nie możemy ulec presji - powiedział w Luandzie rzecznik Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej Suleimanu Habubu. Rozgłośni radiowej RMC udało się skontaktować z napastnikiem Thomasem Dossevim, który potwierdził informację o rannych kolegach. - Strzelali do nas jak do psów. Przez 20 minut musieliśmy kryć się pod siedzeniami - powiedział Dossevi. Wyjaśnił, że napastnicy byli zakapturzeni i "uzbrojeni po zęby". - Nie chcemy grać w Pucharze Narodów Afryki. Myślimy o naszych kolegach - zostali zaatakowani gdy jechali grać w piłkę. To odrażające - dodał Dossevi. Zespół Togo był w drodze do Angoli z Kongo, gdzie przygotowywał się do turnieju. Ich pierwszym rywalem w PNA ma być w poniedziałek Ghana. - Nie powinni byli jechać autokarem tylko lecieć samolotem. To niebezpieczny rejon. Co gorsza - nie poinformowali organizatorów o trasie przejazdu - wyjaśnił Ameyi. Do zamachu przyznało się jedno z lokalnych ugrupowań walczących z rządem. Jak wyjaśniono w oświadczeniu opublikowanym przez portugalską agencję Lusa celem napaści nie byli piłkarze, a eskortujący ich funkcjonariusze. Przedstawiciele Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej zapewnili, że mimo ataku turniej odbędzie się w planowanym terminie.