Trener Thierry Henry ma jasny cel: zadaniem numer jeden jest teraz utrzymanie klubu w Ligue1, co nie zmienia faktu, że nie chciał całkowicie odpuszczać innych rozgrywek. Na spotkanie z Metz wystawił wielu graczy z nominalnie podstawowego składu - z Glikiem, Subasiciem, Ronym Lopesem, Gołowinem albo jeszcze z Falcao. Jednak ekipa po raz kolejny spisała się fatalnie, potwierdzając, że wpadła w bardzo niebezpieczną spiralę, z której będzie trudno się wydostać. Problem jest nie tylko sportowy, ale jeszcze bardziej psychologiczny. Powtórzył się również scenariusz znany z niejednego wcześniejszego meczu. Monaco wcale nie wyszło na boisko ze spuszczoną głową, nie wierząc w zwycięstwo. W ciągu pierwszych 20 minut gospodarze oddali pięć strzałów na bramkę rywali, przyjmując w zamian tylko jedno uderzenie. I wtedy znowu się zaczęło. Ekipa Metz objęła prowadzenie, na co jeszcze do przerwy zdołał odpowiedzieć Falcao, ale gdy goście zdali kolejne ciosy, Monaco nie było w stanie już nic zrobić. Co więcej - fatalne w skutkach okazały się błędy w obronie, także z udziałem Polaka, a wejście Ceska Fabregasa w II połowie nic nie dało. To oznacza, że gracze z małego księstwa pozostają z zaledwie jednym (!) zwycięstwem u siebie od początku sezonu, w Pucharze Ligi z Lorient. 1/16 finału Pucharu Francji: Monaco - Metz 1-3 (1-1) Bramki: Falcao (39.) - Hein (32.), Gakpa (62.), Niane (74.) RP