Wicemistrzowie Polski odnieśli drugie zwycięstwo. Dwa tygodnie temu także w Zielonej Górze pokonali belgijską Dexią Mons. Ich szanse na awans do kolejnej fazy znacznie wzrosły. W grupie H nie ma już niepokonanej drużyny. Mecz otworzył celnym trafieniem spod kosza rosły Torin Fancis, który chwilę później ponownie popisał się skuteczną akcją podkoszową. W pierwszych minutach Turów nie potrafił zdobyć punktów z gry. Dopiero rzuty osobiste Giedriusa Gustasa dały mu pierwsze dwa punkty. Alba od początku grała dobrze w obronie i wyprowadzała kontry. Po pięciu minutach goście prowadzili 7:4, a sześć punktów uzyskał Fancis. Pierwsza "trójka" w tym meczu wpadła w szóstej minucie. Trafieniem z dystansu popisał się Bryce Taylor z Berlina, w odpowiedzi na dwa punkty Turowa. Wówczas Jacek Winnicki poprosił o czas. Po nim zgorzelczanie nadal mieli kłopoty z przedostaniem się pod kosz rywali. Alba z kolei bez większych problemów zdobywała kolejne punkty, w tym fragmencie gry, głównie za sprawą dynamicznych wejść pod kosz Derricka Allena. Cały czas zagrożeniem dla gospodarzy był także Torin Fancis. W Turowie brakowało lidera, który poderwałby zespół do walki. Po ośmiu minutach cztery punkty zdobył Arron Cel, po dwa mieli Mielczarek, Wysocki i Gustas. Alba prowadziła 16:10 i cały czas miała przewagę w strefach podkoszowych. Przy takim rozwoju sytuacji szkoleniowiec niemieckiej drużyny wymienił niemal całą piątkę. Optymalnego ustawienia szukał także Winnicki, jednak w tej kwarcie jego zawodnikom brakowało skuteczności. Lider grupy H wygrał ją 18:12. Drugą część meczu od celnego rzutu z półdystansu rozpoczął Konrad Wysocki, ale po raz kolejny odpowiedź Alby była błyskawiczna. Gospodarze nie zdążyli nawet wrócić do obrony. Widać było, że goście czują się już bardzo pewnie w zielonogórskiej hali. Turów cały czas miał niską skuteczność i popełniał błędy w obronie. Rywal nie marnował żadnych prezentów. Po trzech minutach drugiej kwarty było 24:16 dla Alby. Polski zespół grał bez pomysłu, co przy solidnej defensywie gości utrudniało mu zdobywanie punktów. Alba co jakiś czas po przechwytach lub niecelnych rzutach PGE wyprowadzała kontry, zdobywała też punkty z osobistych. Przewaga gości rosła, ton grze drużyny z Berlina nadawała największa jej gwiazda, rozgrywający Dashaun Wood, który zakończył połowę piękną asystą, po której piłkę w koszu umieścił Torin Fancis. Ostatnie 10 minut meczu Turów rozpoczął od dwóch udanych akcji i zdobycia czterech punktów. Na trzy minuty przed końcową syreną było 69:62 dla Alby, ale gospodarze doprowadzili do remisu 72:72. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia (80:80) i zespoły przystąpiły do dalszej walki. Na 10 sekund przed syreną Turów prowadził 91:87. Alba miała piłkę, ale po niecelnym rzucie za trzy punkty "odpuściła" i takim wynikiem zakończył się mecz. Tym samym koszykarzom PGE Turów udał się rewanż za porażkę w Berlinie 68:79. W zielonogórskiej hali sportowej kompletu publiczności nie było, jednak najwierniejsi fani obu zespołów nie zawiedli. Ze Zgorzelca przyjechała dość duża grupa kibiców Turowa, a z Berlina kilkudziesięciu sympatyków Alby. Turów sprawił swoim fanom miły prezent na św. Mikołaja i nadal liczy się w walce o wyjście z grupy. Po meczu fiński trener Alby Herbert Gordon powiedział: - My graliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie, zarówno w ataku, jak i w obronie. W kolejnej kwarcie Turów zyskał pewność siebie i przewagę nad nami. Potrafili się bardziej skupić niż my i w efekcie wygrali ten mecz. Trener PGE Turowa Jacek Winnicki: - Przegrywaliśmy 19 punktami w trzeciej kwarcie, ale potrafiliśmy rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść, dzięki ogromnej waleczności i sercu naszych zawodników. PGE Turów Zgorzelec - Alba Berlin 91:87 (12:18, 14:23, 24:20, 22:11; 8:8, 11:7) PGE Turów Zgorzelec - David Jackson 23, Daniel Kickert 16, Konrad Wysocki 19, Ronald Moore 13, Aaron Cel 8, John Edwards 6, Giedrius Gustas 4, Artur Mielczarek 2, Dallas Lauderdale 0, Michał Chyliński 0. Alba Berlin - Derrick Alen 21, Heiko Schaffartzik 17, Torin Fancis 16, Dashaun Wood 12, Kyle Weaver 6, Marko Simonovic 4, Yassin Idbihi 4, Sven Schultze 4, Bryce Taylor 3, Lucca Staiger 0.