Adam Borzęcki od lat gra w zagranicznych klubach i stanowi jeden z najmocniejszych punktów naszej reprezentacji. Podczas mistrzostw w Toruniu strzelił gola, zaliczył cztery asysty i został wybrany do "piątki" turnieju. Jednak nie o takim końcu mistrzostw myślał, bo chwilę wcześniej biało-czerwoni przegrali z Brytyjczykami mecz o trzecie miejsce (1:2 po dogrywce). Wychowanek gdańskiego Stoczniowca oglądał mecz w roli widza, bo musiał odcierpieć za przestawienie nosa Patrickowi Iannone we wcześniejszym spotkaniu z Włochami. - Wiadomo, że nie tylko nasza drużyna była zmęczona, bo wszyscy rozegrali pięć meczów, ale po chłopakach widać było zmęczenie - próbował tłumaczyć kolegów. - Ja też powinienem przeprosić chłopaków, bo gra na trzy pary obrońców nie jest łatwa. Szczególnie w ostatnim meczu turnieju. Byliśmy niezadowoleni z tego, że nie udało się wygrać z Ukrainą. Potem przyszła porażka z Włochami i przed ostatnim meczem o trzecie miejsce z Wielką Brytanią zaczęła się nerwówka. Na brak umiejętności radzenia sobie ze stresem, jako jedną z przyczyn porażek, wskazał też prezes PZHL Zdzisław Ingielewicz. - Będziemy chcieli skorzystać z pomocy psychologa sportowego i to już na etapie selekcji do kadry. Chodzi nie tylko o to, by jak najlepiej przygotować zawodników mentalnie do meczu, ale także o to, żeby nie powoływać tych, którzy mogą zawieść w najważniejszych momentach - przekonywał prezes. Zarówno on, jak i Borzęcki, bronili jednak szwedzkiego szkoleniowca biało-czerwonych Petera Ekrotha. - Dobrze oceniam kierunek, którym idzie reprezentacja. Duża w tym zasługa trenera. Robi dobrą robotę. Ze strony organizacyjnej wygląda to dużo lepiej. Mam nadzieję, że będziemy koncentrować się tylko na hokeju i będzie nam to wychodziło coraz lepiej - powiedział Borzęcki.