"To, co osiągnęła ta grupa młodych ludzi, to nie tylko sukces sportowy. To mówi o możliwościach kraju i tym, do czego możemy dojść jako wspólnota" - powiedział Tutu, laureat pokojowego Nobla z 1984 roku. Zwycięstwo ekipy "Springboks", jak nazywana jest reprezentacja RPA, nie tylko spowodowało ogólnokrajową euforię, ale także odnowiło poczucie jedności i dumy w państwie dotykanym w ostatnich latach wieloma problemami gospodarczymi oraz społecznymi. "Zdobyliśmy ten puchar dla zwykłych ludzi, a fakt, że możemy wam go pokazać i świętować razem z wami jest dla nas największą nagrodą" - przyznał na jednym ze spotkań kapitan Siya Kolisi, a trener Rassie Erasmus krzyczał do kibiców w Durbanie: "Pękamy z dumy". Mistrzowie świata odwiedzili również m.in. Port Elizabeth, Albertinię, East London, Pretorię, Johannesburg czy Soweto. W triumfalnej trasie nie mógł wziąć udziału lider zespołu Handre Pollard, który po imprezie w Japonii trafił do szpitala. Okazało się, że wrócił do kraju ze złamaną kością twarzy i konieczna była operacja. Czeka go sześć tygodni przerwy. 25-latek uzyskał 22 punkty w finale PŚ z Anglią (32:12), a w całym turnieju był najskuteczniejszym zawodnikiem - 69 pkt. Zespół RPA po raz trzeci wygrał te prestiżowe rozgrywki (wcześniej 1995 i 2007), wyrównując rekord Nowozelandczyków. olga/ pp/