Wpływ na decyzję jury miał z pewnością także groźnie wyglądający upadek Koreańczyka Heung Chul Choia. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) poinformowała w oficjalnym komunikacie, że skoczkowi nic poważnego się nie stało. Jak poinformował Wojciech Słoń z RMF FM, potłuczenia Heung Chul Choia są na tyle powierzchowne, iż będzie on mógł już jutro opuścić szpital. Koreańczyk skarży się jedynie na ból lewego ramienia. Drugi konkurs PŚ w skokach w Engelbergu już wcześniej stanął pod znakiem zapytania. Jeszcze rano na obiekcie "Titlis" było bezwietrznie, ale później zaczął wiać wiatr i padać deszcz ze śniegiem. - Najpierw organizatorzy przesunęli serię kwalifikacyjną na 12:30, a później ją odwołano. W oficjalnym komunikacie w biurze prasowym pojawiła się informacja, że pierwsza seria konkursu rozpocznie się o godzinie 13:45, a wystartują w niej wszyscy skoczkowie zgłoszeni do kwalifikacji (63 zawodników) - informował INTERIA.PL, Wojciech Słoń z RMF FM. W Engelbergu było 5 stopni Celsjusza powyżej zera, a pod skocznią panowała odwilż. Zawody ostatecznie rozpoczęto o godz. 13:45 i 23 zawodników zdążyło oddać skok. Wówczas sędziowie zdecydowali o podwyższeniu belki startowej (z 25. na 29.) i zarządzili ponowne rozpoczęcie konkursu na godzinę 14:45. Tym razem skoczyć zdołało 29 zawodników. Jako 18. z belki ruszył Heung Chul Choi, który popełnił błąd po wyjściu z progu i upadł na bulę. Po odwiezieniu Koreańczyka do szpitala konkurs wznowiono. Gdy jednak Alexander Herr miał - podobne do Choia - problemy po wyjściu z progu, zdecydowano się odwołać zawody. - Decyzja jest jak najbardziej słuszna - powiedział trener naszej kadry Apoloniusz Tajner. - Nasuwa się jedynie uwaga, czy nie można było rozegrać tego konkursu przed południem, kiedy pogoda była bardzo dobra. - Czy naprawdę telewizja musi o wszystkim decydować?