Oto wypowiedzi po meczu Polska - Australia. Vladimir Rubes, trener Australii: - Zdecydowanie to był nasz najlepszy mecz. Graliśmy z najlepszą ekipą tego turnieju i to nas zmobilizowało do szczególnie dobrej postawy. Po pierwszej tercji byłem zadowolony, że przegrywaliśmy tylko 0-1, spodziewałem się, że Polacy nastrzelają nam więcej bramek. Tak się jednak nie stało i fakt ten nas podbudowało. Później udało się wyrównać, ale w końcu górę wzięło doświadczenie Polaków, którzy wygrali zasłużenie. Przygotowanie reprezentacji do tych mistrzostw świata było ekstremalnie trudnym zadaniem, bo w Australii sezon ligowy zaczyna się dopiero tydzień po tych MŚ. Na szczęście są lodowiska w Australii, które działają przez okrągły rok, nawet w okresach największych upałów i większość naszych zawodników korzystała z takich nawet kilka razy w tygodniu. Oczywiście przy takiej aurze wolelibyśmy poruszać się po zielonej trawie, ale taki wybraliśmy sobie fach. W sobotę czeka nas ciężki bój z Rumunią o utrzymanie. Musimy go wygrać i myślę, że stać nas na to, ale łatwo nie będzie. Rumunia ma mocnych zawodników, a nas prześladują kontuzję. Jeśli do soboty wyleczą się wszyscy, to będę dobrej myśli. Komu daje więcej szans na awans Polsce, czy Korei? Koreańczycy są szybsi, będą dla was trudnym rywalem, ale Polska dzięki swemu doświadczeniu powinna wygrać i awansować. Leszek Laszkiewicz, najlepszy gracz Polaków w tym meczu: - Przed turniejem nie spodziewałem się, że Australijczycy potrafią dobrze grać w hokeja, ale gdy obejrzałem ich w spotkaniu z Koreańczykami, to wiedziałem, iż nie czeka nas spacerek. Z drugiej strony przyznam szczerze, że nie graliśmy na sto procent, brakowało nam szybkości, ale nie chcieliśmy za bardzo szafować siłami, gdyż wiedzieliśmy, że musimy być gotowi na starcie z Koreańczykami. Chciałem usprawiedliwić naszych obrońców, ich błędy wynikały również z bierności nas - napastników, bo nie wspomagaliśmy ich właściwym pressingiem wytwarzanym na rywalu. Wiktor Pysz, trener Polaków: - Celem nadrzędnym dla nas było wygranie najmniejszym nakładem sił i uniknięcie kontuzji. Gdyby się paliło, to byśmy przyspieszyli i momentalnie sprowadzili rywala na ziemię, ale ani przez moment nie było zagrożenia, że tego meczu nie wygramy. Kamil Kosowski popełnił błąd, ale nie takim bramkarzom zdarzało się puszczać jeszcze gorsze gole. Na dodatek Kamil obronił kilka "setek", będzie z niego jeszcze sporo pożytku. Chciałem wzmocnić czwartą piątkę, dlatego Pasiut z Witeckim zamienili się miejscami. Teraz mecz o awans z Koreą Południową. Korea jest groźna głównie w pierwszej połowie meczu, później zaczyna siadać fizycznie. Zrobimy wszystko, by ją pokonać, ale wiele będzie zależało od formy dnia. Michał Białoński, Krynica