"Z żalem informujemy, że jutrzejszy mecz z Holandią został odwołany" - napisano w oświadczeniu angielskiej federacji piłkarskiej. Decyzja została podjęta przed wylotem holenderskiego zespołu do Anglii. Na mecz sprzedano jednak już 70 tys. biletów. "W tej sytuacji pozostajemy w Holandii. Szkoda" - powiedziała rzeczniczka holenderskiej federacji piłkarskiej Monique Kessel. Mecz został odwołany po tym, jak trzecią noc z rzędu w Londynie grupy młodych ludzi niszczyły budynki, pojazdy, ograbiały sklepy, a policjantów obrzucały butelkami i petardami. "Zakłócenia porządku są tak poważne, że siły policji skierowane są tylko do tych wydarzeń. Biorąc pod uwagę ich skalę, mecz na Wembley odwołano, ponieważ to spotkanie również wymaga specjalnej ochrony" - napisano w oświadczeniu holenderskiej federacji. Wcześniej o zaprzestanie zamieszek zaapelował piłkarz reprezentacji Anglii i Manchesteru United Wayne Rooney, który obawiał się odwołania spotkania. "To jest wstyd dla naszego kraju. Proszę, przestańcie. To nie do pojęcia, że ludzie robią takie rzeczy swojemu krajowi, swojemu miastu" - napisał na Twitterze. Z kolei jego kolega z reprezentacji i klubu Rio Ferdinand określił eskalację przemocy jako szaleństwo i zasugerował możliwość wystąpienia na ulice stolicy Anglii wojska, które miałoby zaprowadzić porządek. Do tej pory odwołano trzy mecze pierwszej rundy Pucharu Ligi Angielskiej, które miały odbyć się w Londynie: West Hamu United z Aldershot Town, Charltonu z Reading oraz Crystal Palace z Crawley Town. Nie odbędzie się również spotkanie Bristolu City ze Swindon. Do pierwszych zamieszek z udziałem grup młodych ludzi w Londynie doszło w nocy z soboty na niedzielę w dzielnicy Tottenham. Pokojowy protest po zastrzeleniu dwa dni wcześniej przez policję podejrzanego mężczyzny przerodził się w burdy, którym towarzyszyło plądrowanie i podpalanie sklepów. Do starć z policją doszło w również w następne noce. Po południu w poniedziałek doszło też do zamieszek w Birmingham, gdzie aresztowano ponad 30 osób, a w nocy ogarnęły one Liverpool i Bristol.