Przed dzisiejszym wyścigiem medalowym Miarczyński był czwarty, ze stratą sześciu punktów do trzeciego Niemca Toniego Wilhelma. Polak nie musiał się bardzo stresować, bowiem Niemiec po starcie żeglował pod koniec stawki, na półmetku był dziewiąty i na takim miejscu pozostał. Natomiast gdańszczanin utrzymywał czwartą lokatę, dającą mu brązowy medal. Złoty zapewnił sobie jeszcze przed startem Holender Dorian Van Rijsselberge, który do końca pokazał swą wielkość i odniósł siódme zwycięstwo na akwenie u wybrzeży Weymouth. Srebrnym medalistą został Brytyjczyk Nick Dempsey. W historii olimpijskich regat polscy żeglarze zdobyli w sumie cztery medale. Złoty w 1996 roku w Atlancie i brązowy w Atenach osiem lat później wywalczył Mateusz Kusznierewicz w klasie Finn. Medaliści żeglarskiej klasy RS:X złoty - Dorian van Rijsselberge (Holandia) srebrny - Nick Dempsey (Wielka Brytania) brązowy - Przemysław Miarczyński (Polska) Sylwetka Polaka Urodziny w Gdańsku Przemysław Miarczyński pierwsze medale mistrzostw świata w windsurfingowej klasie Mistral zdobywał już jako junior. W regatach olimpijskich zadebiutował w 2000 roku w Sydney, gdzie zajął ósme miejsce. Cztery lata później w Atenach był piąty, a następne igrzyska zupełnie mu się nie udało. Na słabowiatrowym akwenie w Quingdao uplasował się na 16. pozycji.Najlepiej koncentruje się słuchając muzyki. Nie stroni od popu i rocka, ale najchętniej sięga po utwory jazzowe i klasyczne. - Jestem wielkim fanem muzyki, ale technika tak poszła do przodu, że teraz nie trzeba wozić ze sobą płyt. Praktycznie całą kolekcję, która liczy ponad 200, mam w telefonie i w każdej chwili mogę słuchać tego, na co mam ochotę - mówił przed rozpoczęciem rywalizacji w Weymouth.Poza swoimi ulubionymi nagraniami zawodnik Sopockiego Klubu Żeglarskiego zabrał ze sobą także... ekspres do kawy. - Jestem również smakoszem tego napoju, aczkolwiek staram się nie przesadzać z jego konsumpcją. Z transportem nie mam problemu, bo mój ekspres jest niewielki i od lat regularnie towarzyszy mi podczas sportowych wyjazdów - wspomniał 33-letni żeglarz. Jego pierwszym trenerem był Roman Budziński. - Pamiętam dzień, w którym ojciec przyszedł z nim do naszego klubu. Przemek miał wtedy 9 lat. Wiele osób uważało, że nie nadaje się do windsurfingu. Był bowiem dość gruby, do tego mało sprawny fizycznie i dlatego od razu dostał ksywkę "Ponton", skróconą później do "Pont". I tak do dzisiaj na niego mówimy. Szybko okazało się jednak, że jest to wielki talent - powiedział 44-letni szkoleniowiec.Jak podkreślił, nie zamierza przypisywać sobie wszystkich zasług związanych z karierą medalisty olimpijskiego. "Tego bakcyla zaszczepili w nim ojciec i wujek. Oni mieli pewne pojęcie o windsurfingu i nauczyli go podstaw żeglarstwa".Z kolei Miarczyński zaznaczył, że swą cegiełkę do jego sukcesu dołożył także trener kadry narodowej Paweł Kowalski. Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!