Z 52 rywali zespołu Pepa Guardioli, Chelsea jest jedynym, z którym Barca nie potrafiła wygrać. Ten fakt nakazuje ostrożność przed ostatecznym bojem o finał Champions League we wtorek. W środę, na Stamford Bridge nie stało się nic nadzwyczajnego: Barca przegrała z przeciwnikiem wyjątkowo dla siebie niewygodnym, a Leo Messi w czwartym spotkaniu na stadionie Chelsea nie zdobył gola. W sobotę, w rolę "The Blues" będzie chciał się wcielić Real Madryt. To logiczne, zważywszy na głęboki sentyment łączący Jose Mourinho z zespołem ze Stamford. Remis w Gran Derbi na Camp Nou byłby przecież dla "Królewskich" fantastycznym wynikiem, w wyścigu po mistrzostwo mają przewagę czterech punktów. Jedyny triumf nad Barcą z trójką defensywnych pomocników Są dwie drogi, które mogą zapewnić Realowi dobry wynik w sobotę. Taktyka Chelsea, czyli ustawienie przed własną bramką potrójnych zasieków, lub otwarta gra, jak w ostatnim starciu obu drużyn (2-2 na Camp Nou w Pucharze Króla). Media w stolicy Hiszpanii namawiają Mourinho na opcję numer 2, kibice Realu nie chcą widzieć swojej drużyny w "skórze" Levante. Ale Portugalczyk pamięta dobrze, że jedyne zwycięstwo, które odniósł klub z Madrytu w 14 ostatnich klasykach, zdarzyło się w finale Pucharu Króla, kiedy wystawił trzech defensywnych pomocników. Wspomnieniem z tamtego meczu będzie w sobotę sędzia Undiano Mallenco, który zdaniem Katalończyków dopuścił wtedy do zbyt ostrej gry. Co zwycięży w sobotę? Duma, czy rozsądek Mourinho? Czy "Królewscy" pójdą na wymianę ciosów, a może jednak ustawią się przed bramką Ikera Casillasa? Są silne argumenty przemawiające za ostrożnością. Podobno niezdolny do gry ze względu na przeciążenie jest Mesut Oezil. Każda z tych opcji niesie duże ryzyko, choć sytuacja Realu jest o tyle komfortowa, że nawet największa klęska na Camp Nou nie zabierze im miejsca na szczycie tabeli. Messi czuje się winny Barca wygrać musi. W ostatnich miesiącach zmniejszyła straty do Realu z 10 do 4 pkt i zwycięstwo w sobotę jest dla niej obowiązkiem. Po raz pierwszy w ostatnich czterech latach w końcówce sezonu nie zależy wyłącznie od siebie. Czy Leo Messi otrząśnie się po porażce w Londynie? Podobno nigdy wcześniej nie widziano go tak strutego - winił siebie za stratę gola, Guardiola musiał tłumaczyć mu, że zanim doszło do strzału Didiera Drogby, błąd popełnił nie tylko on, ale i czterech jego kolegów. Strata piłki 60 m od bramki się zdarza. O ile Chelsea jest dla Argentyńczyka rywalem uprzykrzonym, o tyle Real zdecydowanie ulubionym. Debiutował w Gran Derbi 19 listopada 2005 r. na Santiago Bernabeu, w pierwszym klasyku na Camp Nou trzy razy pokonując Ikera Casillasa. W 16 spotkaniach wbił "Królewskim" 13 goli, przy czym jego średnia na Camp Nou wynosi jeden (sześć bramek w sześciu meczach). Katalończycy pocieszają się tym, że po przegranej batalii na Stamford, ich gwiazdor jest fizycznie w dobrej formie. W tym sezonie Primera Division zdobył astronomiczną liczbę 41 goli. Nie znaczy to jednak, że tytuł pichichi i "Złoty But" dla najskuteczniejszego gracza lig europejskich ma w kieszeni. Tyle samo bramek zdobył przecież Cristiano Ronaldo. Do półfinałowych meczów w Champions League dwaj najlepsi gracze na świecie zdawali się być w życiowej formie. Strzelali jak natchnieni, dzięki czemu ich drużyny zwyciężały. CR7 przed poważnym egzaminem Kolejny mecz z Barceloną będzie jednak znowu egzaminem dla Ronaldo, choć o niemocy w pojedynkach na Camp Nou nie ma już mowy. Portugalczyk pokonał bramkarza Barcy w dwóch ostatnich spotkaniach obu drużyn w Pucharze Króla, w których Messi nie zdobył gola. Tyle, że pokonanym nie był Victor Valdes, ale Jose Pinto. Na jutrzejszy mecz kibice w Europie czekali od miesięcy. Przyćmiło go trochę półfinały Champions League. Jutro o godzinie 20, kiedy oba kosmiczne gwiazdozbiory wyjdą na Camp Nou, wszyscy o tym zapomną. Barca zagra raczej bez Alexisa Sancheza kontuzjowanego w starciu z Chelsea. Jedni i drudzy będą chcieli odreagować po porażkach. Wciąż istnieje jednak realna obawa, że Gran Derbi znów będzie czymś więcej niż meczem, a Camp Nou przerodzi się w pole bitwy w sensie dosłownym. Barceloński "Sport" ogłasza, że Mourinho szykuje "brudną grę" spodziewając się, że przymknie na nią oko sędzia Undiano Mallenco. Napięcie sięgnie zenitu, kibice na całym świecie zadają sobie pytanie: kto wygra Real, czy Barcelona? Wielu stawia też pytanie pomocnicze: czy tym razem rozsądek ma szansę wziąć górę nad obłędem? FC Barcelona - Real Madryt w sobotę o godz. 20 Bezpośrednią transmisję z sobotniego meczu FC Barcelona - Real Madryt przeprowadzi stacja Canal+ Sport. Zapraszamy na relację internetową z Grand Derbi! Barca na okrągło! 24 h na dobę! Nie przegap żadnego newsa! Zaprenumeruj informacje na jej temat! Real od rana do nocy! Bądź na bieżąco i zaprenumeruj wszystkie informacje na jego temat! Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego