Wioślarz z Gdańska już w sobotę wyleciał, wraz z innymi olimpijczykami, do Chin. Jego osada - oprócz Adama Korola tworzą ją Marek Kolbowicz, Michał Jeliński i Konrad Wasielewski - to trzykrotni mistrzowie świata, a podczas ostatniej olimpiady w Atenach setnych części sekundy zabrakło im do podium. "Chciałbym zakończyć przygodę z igrzyskami olimpijskimi - bo myślę, że tak właśnie się stanie, to są już moje czwarte igrzyska i myślę, że na następne już nie pojadę - zdobyciem medalu. Każdy kolor będzie mnie satysfakcjonował" - powiedział Adam Korol. Wyjaśnił, że niemal do ostatnich dni w Polsce uczestniczył w ciężkich treningach. "Myślę, że już powoli zaczynamy wchodzić na szczyt formy, na te nasze najwyższe obroty. W pierwszych dniach po przylocie to praktycznie nic się nie da zrobić, zmieniamy strefę czasową, zmieniamy klimat, w którym będziemy trenować. Przed pierwsze dwa, trzy dni będziemy przyzwyczajać się do temperatury i wilgotności. Potem powoli zaczniemy się rozkręcać" - dodał sportowiec. Zauważył, że w Pekinie panować będą bardzo ciężkie warunki klimatyczne a pogoda w jego dyscyplinie, nie rozgrywanej w klimatyzowanej hali, odgrywa znaczącą rolę przy dyspozycji zawodników. "Mocno się tego obawiamy, ale przypomnę, że naszą czwórka zaczynaliśmy przygodę od mistrzostw świata w 2005 roku w Japonii, identyczny klimat, identyczna wilgotność, temperatura. Tam na początku było rzeczywiście strasznie, ale ten okres aklimatyzacji, który mieliśmy, spowodował, że organizmy się przyzwyczaiły i zakończyliśmy te zawody bardzo dobrze (wywalczeniem złotego medalu - przyp. red.)" - przypomniał Adam Korol. Podkreślił, że w sporcie nic nie można obiecać, jednak w jego przekonaniu, jeśli osada podtrzyma swoją formę z najważniejszych imprez trzech ostatnich sezonów, to powinno być dobrze. "Przeciwnicy nie śpią, dużo nas podglądali, wyciągali wnioski i po tym sezonie widać, że bardzo się do nas zbliżyli. Mam szacunek do rywali, każde regaty to nowe rozdanie" -zastrzegł Adam Korol.