Demonstracja była pokojowa, choć nie obyło się bez sprzeczek z kibicami hokeja. Gdy protestujący wykrzykiwali "Hańba!", fani odpowiadali hymnem Kanady. Policja nie dokonała żadnych zatrzymań. "Być może czas demonstracji nie był najbardziej odpowiedni, ale to taka nasza ceremonia zamknięcia imprezy. Zaczęliśmy protestami i kończymy podobnie" - tłumaczył Eric Doherty, przedstawiciel grupy przeciwników budowania dróg, jako inwestycji towarzyszących igrzyskom. Marsz zorganizowała grupa o nazwie Olympic Resistance Network, skupiająca różnych ludzi, m.in. ekologów. Najbardziej aktywnymi członkami są kanadyjscy Indianie, domagający się zwrotu swych ziem. Występowali pod hasłem "Żadnych igrzysk na skradzionych, dawnych ziemiach". Wśród niezadowolonych byli także ci, którzy uważali, że pieniądze przeznaczone na "białą olimpiadę" należało wydać na budowę mieszkań. "Mieszkania, nie igrzyska" - to było ich główne zawołanie. Setki ludzi zgromadziły demonstracje przed otwarciem zawodów. Wtedy aresztowano 12 osób i nie uniknięto aktów wandalizmu, zbitych szyb w śródmiejskich, eleganckich sklepach.