"Po nieudanym pierwszym biegu zmieniłem motocykl i później było już wszystko w porządku. Wszystko zepsuło się w czwartym starcie. Jechałem drugi, praktycznie wychodziłem już na pierwszą pozycję, gdy Iversen uderzył w Kolenkę i obaj przewrócili się. Zupełnie nie wiem dlaczego winą za ten wypadek sędzia Anthony Steel obarczył mnie. Wpadłem na metę pierwszy, ale straciłem trzy bardzo cenne punkty, bo arbiter zaliczył kolejność jaka była przed upadkiem, wykluczając mnie. To kompletne nieporozumienie. Szkoda, bo tych punktów zabrakło później" ? powiedział "Pepe" na łamach swojego serwisu internetowego. Protasiewicz uzbierał w Ljubljanie 8 punktów i o miejsca premiowane awansem do finału walczyć musiał z Lubosem Tomickiem i Jonasem Davidssonem. "Miałem jeszcze szansę w biegu dodatkowym, ale popełniłem w nim błąd. Jechałem drugi, a prowadzący Czech Tomicek nie był szybki. Tor był po równaniu i polaniu i wydawało mi się, że krawężnik był szybszy, ale niestety podjąłem złą decyzję i straciłem tę pozycję. Davidsson poszedł po szerokiej i mnie wyprzedził. Pojechałem bardzo, bardzo źle i to był mój ewidentny błąd. Gdyby jednak sędzia mnie nie wykluczył, nie musiałbym jechać w tym biegu, bo rozstrzygnęłoby się to dużo wcześniej" - stwierdził Protasiewicz. W finale, który rozegrany zostanie we wrześniu Polak będzie rezerwowym. Trudno powiedzieć czy dane mu będzie wystąpić w zawodach. Jak stwierdził sam zawodnik tak nieszczęśliwej imprezy dawno nie zaliczył. Konrad Chudziński