Protasiewicz wrócił do reprezentacji Polski po dwóch latach, kiedy to wraz z kolegami zdobył Puchar Świata w Lesznie. W poniedziałek, podobnie jak lider drużyny Tomasz Gollob, zdobył 13 punktów. Najlepszy wśród "Biało-czerwonych" był jednak Krzysztof Kasprzak - 15 pkt, który podobnie jak Protasiewicz wrócił do kadry po dłuższej przerwie. Polacy w King's Lynn pewnie zapewnili sobie awans do finału w Gorzowie Wlkp. Zdobyli 62 pkt, pokonując Anglików - 49, Rosjan - 21 i Czechów - 20. - Zrobiliśmy dopiero pierwszy krok. Do końcowego sukcesu, jakim będzie obrona tytułu w Gorzowie Wielkopolskim, jeszcze daleka droga - powiedział Protasiewicz. Tor w King's Lynn był przygotowywany jeszcze kilkadziesiąt minut przed startem. Według obserwatorów, poprawianie nawierzchni w ostatniej chwili przyczyniło się do wielu upadków. - Tor był bardzo przyczepny i wymagał technicznej jazdy. Anglicy przed zawodami bronowali i nawozili dodatkową nawierzchnię. Sami jednak ugotowali się na własnym torze, bo nie potrafili się na nim odnaleźć. To jednak już za nami i teraz musimy skupić się na finale - przyznał Protasiewicz. Do Polaków i Duńczyków, dołączą dwie najlepsze ekipy z czwartkowego barażu rozgrywanego również w Gorzowie Wlkp. Walczyć będą o to Australijczycy, Brytyjczycy, Rosjanie i Szwedzi. - Według mnie awansują na pewno Australijczycy. Kto uzupełni stawkę, będzie zależeć od tego, w jakim składzie wystąpią Rosjanie. Jeśli pojadą w optymalnym, m.in. z Emilem Sajfutdinowem, którego zabrakło w King's Lynn, będą bardzo groźni - ocenił trzykrotny jak dotąd drużynowy mistrz świata. - Niezależnie od tego, kto jeszcze awansuje, w sobotę będzie bardzo ciężko. Cała czwórka zaprezentuje się na zbliżonym poziomie. O zwycięstwie zdecyduje dopasowanie sprzętu do warunków. Co prawda jedziemy u siebie, ale ten tor znają też nasi rywale, a najlepiej chyba Duńczyk Nicki Pedersen - zakończył żużlowiec Stelmetu Falubazu Zielona Góra.