W stolicy Kataru brązowe medale wywalczyli Adam Kszczot w biegu na 800 m i Anna Rogowska w skoku o tyczce. Mistrz olimpijski i wicemistrz świata Tomasz Majewski był piąty w pchnięciu kulą, mimo że wynikiem 21,20 poprawił halowy rekord kraju. Z kolei Sylwia Ejdys była czwarta na 1500 m. "Mamy czołówkę zawodników złożoną z medalistów igrzysk oraz mistrzostw świata, i tylko dwójka z nich startowała w Dausze. Obydwoje sprawdzili się - Ania zdobyła medal, a Tomek poprawił rekord Polski. Przyszło też nowe - jednym tchem trzeba wymienić Adama Kszczota, Sylwię Ejdys, Angelikę Cichocką. To też potencjał medalowy na najważniejsze zawody" - powiedział po przylocie z Kataru Skucha. "W mistrzostwach świata było osiem medali; tendencję trzeba co najmniej utrzymywać. W relacji europejskiej Berlin dawał nawet trzynaście miejsc na podium. Patrząc na ostatnie występy liczymy więc na 10 medali mistrzostw Europy w Barcelonie" - dodał prezes PZLA. O ile Rogowska zdążyła przyzwyczaić kibiców do odnoszonych sukcesów, o tyle krążek wywalczony przez Kszczota był do pewnego stopnia niespodzianką. Dla młodego zawodnika to pierwszy medal zdobyty w seniorskiej imprezie. "Najważniejszym było awansować do finału i zachować w nim jak najwięcej sił. Nie było łatwo o sukces. Wiedziałem jednak, że jestem w optymalnej formie i mogę się liczyć w walce o podium" - zaznaczył po przylocie do kraju 21-letni biegacz. Wraz z trenerem analizowali nawet możliwość zaatakowania pierwszego miejsca, ale dwaj przeciwnicy okazali się zbyt mocni. Kszczot pojedzie do Barcelony w roli faworyta, choć nie zapomina o rywalach. "Jechaliśmy na mistrzostwa świata z trzecim wynikiem i Adam był jednym z faworytów. Wytrzymał presję, wytrzymał duże obciążenia i doskonale dał sobie radę. 1 kwietnia zaczynamy operację Barcelona i tam mamy zdobyć medal, ale w innym kolorze. W Europie nie brakuje przeciwników, jednak chcemy celować jak najwyżej i przymierzymy się do złamania granicy 1.45,00" - powiedział trener Stanisław Jaszczak. Zawodnicy nie będą mieli zbyt wiele wolnego czasu. Większość na początku kwietnia (a Majewski jeszcze w marcu) udaje się na zgrupowania. Liczna grupa trenować będzie w górskim ośrodku w RPA. Od maja zaczną startować w mityngach. Mimo ogólnie optymistycznych ocen halowych mistrzostw świata, nie wszystko przebiegło zgodnie z planem. Zdaniem dyrektora sportowego PZLA Piotra Haczka najbardziej zawiodła sztafeta 4 x 400 m, która nie zdołała awansować do finału. "Ten występ to blamaż. Osobiście jestem bardzo zawiedziony, szczególnie, że w finale medale były praktycznie rozdawane na tacy. Aż trzy zespoły nie ukończyły biegu" - ocenił Haczek, który z kolegami zdobywał przed laty medale w tej konkurencji.