- Ogromną satysfakcję sprawi nam wynik bliski temu, który był w Australii - dodał prezes PKOl. - Jakie nadzieję Polski Komitet Olimpijski wiąże ze zbliżającymi się igrzyskami w Atenach? - Będą to bardzo trudne igrzyska dla wszystkich, w tym także dla nas. W lutym i marcu, kiedy była ostatnia konferencja prasowa wygłaszałem pogląd, że może to być najmniej liczna reprezentacja w ostatnich 30 latach... Nastąpiła rzeczywiście ogromna mobilizacja polskich związków, trenerów, PKOl, Polskiej Konfederacji Sportu... Dzisiaj z zadowoleniem mogę stwierdzić, że 193 zawodników (w tym 2 rezerwowych do sztafety), jest reprezentacją bardziej liczną niż ta, która wystąpiła w Sydney. - Ilość przełoży się na jakość? - Liczniejsza kadra nie znaczy, że mocniejsza. Chciałbym, żeby w Atenach na miejscach 1-8 znalazło się więcej polskich zawodników niż w Sydney. Będzie to niezwykle trudne, gdyż sposób kwalifikacji pokazał jak ciężko było o te miejsca walczyć, a jeszcze ciężej będzie walczyć o miejsca finałowe. Ogromną satysfakcję sprawi nam wynik bliski temu, który był w Sydney. Był to bardzo trudny cykl przygotowań olimpijskich, bo w warunkach ekonomicznych znacznie trudniejszych. Cztery, trzy, dwa lata temu brakowało nam pieniędzy. Teraz nie są już one potrzebne, bo lokomotywa rozpędzona, wszystko pozapinane na ostani guzik, trenerzy pracują w tzw. okresie bezpośredniego przygotowania startowego... - Skoro do IO pozostał miesiąc, to dlaczego skład reprezentacji został podany tak wcześnie? - Chyba od Montrealu, o ile dobrze pamiętam, zawsze reprezentacja była powoływana na 5-6 tygodni przed igrzyskami. To gwarantuje dobre przygotowanie startowe po okresie, kiedy zawodnicy uzyskują wysoki poziom sportowy. Teraz wszystko w rękach trenerów. Wszystkie sprawy organizacyjne są zapięte na ostatni guzik. - Jakie według pana są największe nadzieje medalowe w reprezentacji Polski? - Nie mówmy dzisiaj o nazwiskach, nie poklepujmy najlepszych, bo oni powinni podchodzić do tego z ogromną pokorą. Nikt im tych medali nie da powtórnie (myślę o medalistach z Sydney). Zawsze trudniej jest bronić niż atakować. Wierzę, że wielu z nich sobie poradzi. Przytoczę tu jedno nazwisko, bo trudno nie uznawać Roberta Korzeniowskiego za faworyta, ale znajduje się on teraz w trudnej sytuacji , gdyż kilka tygodni temu odebrano mu rekord świata. Gdziekolwiek się pojawia wszyscy czekają na jego czwarty złoty medal. Trzeba jednak ciężko pracować, nie zrobić błędu treningowego oraz w przygotowaniu mentalnym. Lepiej iść na start głodnym sukcesu, niż ciągle myśleć o tym, że trzeba tego sukcesu bronić. - Korzeniowski jest faworytem, a widzi pan kogoś, kto może pozytywnie zaskoczyć? - Tak, mamy też wielu utalentowanych zawodników, nie wymieniając ich nazwisk, po których można się spodziewać zaskakujących wyników na IO, podobnie jak to było w Sydney. - Nieobecność, których zawodników, uznaje pan za największą niespodziankę in minus? - Na szczęście w ostatniej fazie nie zgubiliśmy nikogo z wielkich, ale przypomnę medalistki mistrzostw Świata i Europy w zapasach. Ani jedna nie uzyskała kwalifikacji olimpijskiej. Ciężką porażkę ponieśliśmy w MŚ w podnoszeniu ciężarów. Na pewno, nie byłoby dylematu z rezerwową Dominiką Misterską. Nie można być szczególnie zadowolonym z mistrzostw Polski w lekkoatletyce, które zostały "przespane" przez najlepszych, a szczególnie przez tych zdolnych, po których sobie rok temu wiele obiecywaliśmy. Rozmawiał Paweł Amarowicz, Warszawa