INTERIA.PL: O co walczy w tym sezonie piąty w tabeli GKS Bełchatów? Jacek Zatorski, prezes PGE GKS-u Bełchatów: Gramy po to, żeby wygrywać. Walczymy w każdym meczu o zwycięstwo i chcemy, aby było ich jak najwięcej. Naszym minimalnym planem jest jednak powtórzenie wyniku z zeszłego sezonu, czyli zajęcie piątego miejsca. Nie ukrywam też, że po głowach chodzi nam awans do europejskich pucharów, ale na to na razie się nie "nakręcamy". To realny scenariusz? - Myślę, że tak. Drużyna budowana jest w taki sposób, że stać ją na miejsce na podium. Mamy sztab szkoleniowy, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni, a kadrę zespołu udało nam się jeszcze wzmocnić. Na pewno? Takie nazwiska, jak Paweł Buzała, Maciej Mysiak czy Szymon Sawala nie powalają na kolana. - Czas pokaże. Pół roku temu wszyscy mówili, że GKS jest pierwszym kandydatem do spadku. A my po rundzie jesiennej zajmujemy piąte miejsce i poważnie myślimy o promocji do europejskich pucharów. Oprócz tej trójki, do Bełchatowa dołączył także Paweł Komołow, niegdyś piłkarz Zenitu Sankt Petersburg. Czy chcieliście sprowadzić kogoś jeszcze? - Mieliśmy kilku piłkarzy na liście życzeń, ale wzięliśmy tych, na których najbardziej nam zależało. Trenerzy zażyczyli sobie konkretnych wzmocnień, a my ich dokonaliśmy. Plan na zimowe okienko transferowe został więc zrealizowany. Nie udało się zatrzymać Janusza Gola, reprezentanta Polski. To wasza porażka? - W piłce nie wszystkich da się kupić i nie wszystkich zatrzymać w klubie. Z powodu Gola na pewno nie rwiemy sobie włosów z głowy. Odszedł do Legii, a u nas zastąpią go inni. Poza tym, piłkarz ma prawo grać w miejscu, gdzie ma większe szanse na rozwój i lepsze warunki finansowe. Jego transferu nie traktuję w kategoriach porażki. Czyli odejściem dwóch ważnych piłkarzy środka pola - Gola i Kamila Poźniaka - nie przejmujecie się w ogóle? - I tutaj znów trzeba wrócić do początku obecnego sezonu. Po odejściu Patryka Rachwała, Dariusza Pietrasiaka, Mariusza Ujka czy Jakuba Tosika wszyscy wróżyli upadek Bełchatowa. To tylko pokazuje, że każdego da się zastąpić. Nasi kibice naprawdę nie mają się czym martwić. Rozmawiał Piotr Tomasik