Ostatecznie swoją szansę na udział w playoffs pogrzebali natomiast Pittsburgh Steelers. Wciąż panujący mistrzowie zostali rozbici na własnym stadionie przez fantastycznie spisujących się Baltimore Ravens 7-31. Podopiecznym Billa Cowhera (bilans 7-8) należy się potężna rózga, gdyż stali się pierwszym obrońcą tytułu od 2002 roku (wówczas Super Bowl wygrali Tampa Bay Buccaneers), który nie zagra w decydującej fazie rozgrywek. Dla Cowhera mógł to być ostatni mecz w roli szkoleniowca Steelers i nie będzie go miło wspominał. Znani z żelaznej defensywy gospodarze dali się rozpracować Steve'owi McNairowi, który podał na trzy przyłożenia, notując 256 jardów. Quarterback Steelers Ben Roethlisberger miał podobnie jak jego vis a vis dwie straty, ale zaliczył tylko jedno zagranie na TD i nawet 33 "wybiegane" jardy nie mogły wiele zmienić. Ravens (12-3) zbliżyli się do swojego celu, czyli uzyskania przewagi własnego boiska w AFC. Przy okazji zdobyli także Heinz Field po raz pierwszy od 2001 roku. A Steelers? - Po prostu nie graliśmy tak, jak w zeszłym roku - powiedział wide receiver Hines Ward, zwracając uwagę na 35 strat popełnionych przez zespół z Pittsburgha w tym sezonie. - Kiedy tracisz piłkę, nie dajesz sobie szansy na zwycięstwo. Kiedy jedna z drużyn grająca w poprzednim Super Bowl traciła szansę na powtórkę, druga - mimo porażki - zapewniła sobie szansę gry w Miami, choć na pewno nie uczyniła tego w stylu, z którego byłaby bardzo dumna. Na pocieszenie Seahawks (8-7) pozostaje jednak, że zostali pokonani przez najbardziej "gorącą" w tym momencie drużynę ligi i to w dramatycznej końcówce. Na 29 sekund przed końcem Vincent Jackson złapał w strefie punktowej 37-jardowe podanie Philipa Riversa i San Diego Chargers (13-2) wygrali w Seattle 20-17, odnosząc dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Zespół z Kalifornii, dla którego przyłożenia nie zdobył tym razem LaDainian Tomlinson, już ustanowił klubowy rekord wygranych spotkań w jednym sezonie, a jeśli za tydzień pokona u siebie z Arizona Cardinals (co jest bardzo prawdopodobne) - będzie miał przewagę własnego terenu w AFC. W dobrych nastrojach byli także gospodarze, choć przegrali trzeci mecz z rzędu (tytuł w NFC West i awans dała im porażka 49ers). - Jeśli mam być szczery, jestem bardziej zadowolony niż zmartwiony - stwierdził szkoleniowiec Seahawks Mike Holmgren, w którego zespole wyróżnił się powracający po kontuzji do wielkiej formy Shaun Alexander (140 jardów, 2 TD). - Naszym głównym celem było wygranie dywizji i wygraliśmy dywizję. Ludzie mogą mówić o tym co chcą - tak naprawdę nie obchodzi mnie to. Czwarty z rzędu tytuł w AFC East wywalczyli New England Patriots (11-4), którzy wygrali ciężki mecz w Jacksonville 24-21, dając sobie szansę na zwycięstwo w Super Bowl po raz czwarty w ciągu ostatnich sześciu lat. Jaguars natomiast znacznie ograniczyli swoje możliwości gry w "postseason". Za tydzień pojadą do Kansas City na starcie z Chiefs - dwóch zespołów z bilansem 8-7 mających teoretyczną szansę na awans. Wszystko zależy jednak od innych wyników. Najbliżsi gry w playoffs są Denver Broncos (9-7), którzy wygrali u siebie z Bengals 24-23. Gości z Cincinnati (8-6) szansy na dogrywkę pozbawił nieudany "long snap" Brada St. Louisa uniemożliwiający Shayne'owi Grahamowi zdobycie dodatkowego punktu po przyłożeniu T.J. Houshmandzadeha na 46 sekund przed końcem. - Myślałem o tym, żeby zagrać za dwa punkty - wyjaśnił po spotkaniu coach Bengals Marvin Lewis. - Ale teraz to nie ma znaczenia, czyż nie? W świąteczny poniedziałek ciąg dalszy emocji. Najpierw Dallas Cowboys podejmować będą Philadelphia Eagles, a w starciu kończącym przedostatnią kolejkę Miami Dolphins zmierzą się na własnym stadionie z nowojorskimi Jets. Zobacz WYNIKI niedzielnych meczów 16. kolejki oraz TABELE NFL