Patryk Małecki jest od kilku tygodni zawieszony. Ostatni raz zagrał w lidze 27 marca, wyszedł wtedy na ostatnie siedem minut w zwycięskim meczu Zagłębia ze Stomilem Olsztyn. Po tym spotkaniu sosnowiecki klub rozpoczął postępowanie dyscyplinarne. Okazało się bowiem, że były reprezentant Polski wszedł w ostry spór z Łukaszem Matusiakiem, jednym z trenerów drużyny. Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia Sosnowiec dotąd nie zabierał głosu w tej sprawie, wreszcie przedstawił własną wersję wydarzeń. Paweł Czado, Interia: Jak pan odnosi się do słów prezesa Jaroszewskiego? Marcin Kwiecień, adwokat Patryka Małeckiego: - Właściwie nie powiedział niczego nowego. Fakty dotyczące przebiegu zajścia są znane. Patryk użył wobec trenera wyzwisk i to nie ulega wątpliwości. Natomiast nie ma mowy o naruszeniu nietykalności cielesnej. Odnosząc się do relacji innych osób w klubie, które Patryk rzekomo obraził, to Patryk przedstawia w tym zakresie inną wersję zdarzeń i zaprzecza ich relacji. Przez 1,5 roku pracy w klubie, zawodnik nie został ukarany dyscyplinarnie. Dysponujemy opiniami trenerów Mroczkowskiego, Dębka i Dudka, którzy podkreślają nienaganną postawę zawodnika w okresie ich pracy w klubie. - Żałuję, że Komisja Dyscyplinarna odmówiła przesłuchania innych zawodników, że zgodziła się tylko na formę wydanych przez nich oświadczeń. Zwłaszcza, że postępowanie jest prowadzone zdalnie za pomocą platformy MS Teams i ich przesłuchanie nie sprawiałoby żadnych problemów logistycznych. Bezpośrednie przesłuchanie umożliwiłoby ustalenie rzeczywistego przebiegu zdarzeń. Co teraz? - Klub już 30 marca, na własnych kanałach społecznościowych informował, że zawodnik dopuścił się gróźb karalnych i naruszenia nietykalności cielesnej pomimo tego, iż na dzień 30 marca postępowanie dyscyplinarne nie zostało nawet wszczęte. Dlatego uważam, że zawodnik od początku był stygmatyzowany. Patryk w całej tej sprawie jest sam, za klubem stoi cała organizacja. - Postępowanie trwa. Być może decyzja Komisji Dyscyplinarnej zapadnie jeszcze dziś [w czwartek, przyp. aut.], być może za tydzień. Co chcecie osiągnąć? - Szczerze mówiąc, uważam, że ta sprawa powinna się zakończyć zanim tak naprawdę wybuchła, w zaciszu gabinetów. Klub powinien ukarać Patryka dyscyplinarnie i doprowadzić do porozumienia z trenerem Matusiakiem. Pierwszy raz widzę żeby konflikt na takim tle przybrał aż taki rozmiar. Nie rozumiem dlaczego zakazano Patrykowi możliwości trenowania. Przecież to piłkarz, dla niego niemożność odbywania treningów przez kilka miesięcy może oznaczać śmierć zawodową. Można go było choćby przesunąć do drugiej drużyny, ale dać mu możliwość trenowania. - Patryk traci na tym sporze nie tylko jako piłkarz, ale także jako człowiek. Wynotowałem sobie kilka sformułowań użytych przez prezesa we wczorajszej wypowiedzi prasowej "Jaką mam gwarancję, że na treningu zdenerwowany Patryk nie zrobi krzywdy na przykład młodemu zawodnikowi albo komukolwiek" Albo: "Więzienna nomenklatura. Ci ludzie najzwyczajniej się go bali, w kontekście jego rzekomych znajomości z półświatkiem, które wielokrotnie podkreślał". To słowa, które Patryka stawiają w złym, niezasłużonym świetle. Przypominam, że te wszystkie epitety są wysuwane tylko na podstawie awantury w szatni a nie sprawy karnej. I padają, kiedy w sprawie nie ma jeszcze żadnego prawomocnego orzeczenia dotyczącego winy zawodnika. - Prezes Jaroszewski uważa, że chcemy przeciągać spór jak najdłużej. To nieprawda, jest wręcz odwrotnie. W naszym interesie nie jest opóźnianie tego sporu. Przecież Patryk traci na nim pod względem finansowym i sportowym Im szybciej zostanie zakończony, tym szybciej Patryk będzie mógł wrócić do zawodu, choć po takich słowach nie będzie mu łatwo znaleźć nowy klub. Co jeśli zapadną wyroki niekorzystne dla piłkarza? - Wtedy z pewnością nie będzie to koniec tej sprawy. Orzeczenie Komisji Dyscyplinarnej jest nieprawomocne. Będziemy mieli możliwość odwołania się do Najwyższej Komisji Odwoławczej przy PZPN, jak również do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl [to najwyższa sportowa instancja odwoławcza w Polsce, przyp.aut.]. Ta sprawa może potrwać jeszcze dwa, trzy lata. - Przypomnę sprawę Sebino Plaku, która w różnych instancjach trwała ponad 4 lata. [Albańczyk procesował się ze Śląskiej Wrocław około czterech lat, jego adwokatem był Marcin Kwiecień. Ostatecznie wrocławski klub musiał zapłacić za zerwanie kontraktu z zawodnikiem 1,03 mln złotych. Trwało to tak długo, bo najpierw Plaku sądził się w PZPN, potem w Trybunale Arbitrażowym ds. sportu w Lozannie, który uznał winę klubu a na końcu Piłkarski Sąd Polubowny przy PZPN ustalił wysokość odszkodowania należnego zawodnikowi, przyp.aut]. Na pewno z Patrykiem będziemy walczyć o należną mu sprawiedliwość. Rozmawiał: Paweł Czado