Jedyną bramkę strzelił Takesure Chinyama. We wtorek Kolporter Korona Kielce wygrał z obrońcą tytułu Wisłą Płock 3:2. Rewanże odbędą się 24 i 25 kwietnia. Groclin Dyskobolia już w pierwszym spotkaniu mógł przesądzić losy awansu do finału Pucharu Polski. Nieskuteczna gra napastników gospodarzy sprawiła, że Cracovia ma niewielkie straty do odrobienia. Mecz stał na dużo lepszym poziomie niż starcie ligowe obu drużyn z Wielkiej Soboty zakończone bezbramkowym remisem. Poza niemrawym początkiem, pojedynek do ostatnich minut trzymał kibiców w napięciu. Pierwsze 20 minut spotkania to dużo walki, często niezgodnej z przepisami, a bez ciekawszych akcji. Groclin Dyskobolia starał się dyktować warunki gry, ale w ich poczynaniach sporo było niedokładności. Goście z kolei nastawili się na kontry, jednak akcje Pawła Nowaka i Marcina Bojarskiego były szybko likwidowane przez grodziską defensywę. W 22. min stadion w Grodzisku ożywił się za sprawą Takesure Chinyamy. Najpierw Piotr Świerczewski kąśliwie uderzył z rzutu wolnego, w polu karnym doszło do sporego zamieszania, a najprzytomniej zachował się napastnik z Zimbabwe. To był jego pierwszy gol w oficjalnym spotkaniu Groclinu Dyskobolii. Stracona bramka nie zmieniła znacząco układu sił na boisku. Ataki Cracovii kończyły się na mało precyzyjnych dośrodkowaniach, które stawały się łatwym łupem Sebastiana Przyrowskiego. Zdecydowanie groźniej było pod bramką Marcina Cabaja. W 42 min. Chinyama przepychał się z obrońcą Cracovii i znalazł się w sytuacji jeden na jeden z Cabajem. Strzelał na raty, ale piłka ostatecznie minęła słupek. Chwilę później czarnoskóry napastnik po dwójkowej wymianie piłki z Piotrem Piechniakiem, znów był bliski podwyższenia rezultatu, lecz i tym razem minimalnie spudłował. Chinyama w drugiej połowie sam mógł zapewnić pokaźną zaliczkę Groclinowi przed rewanżem w Krakowie. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund dwukrotnie zmarnował wyborne okazje, gdyż jego celownik nie był byt dobrze ustawiony w tym meczu. Jeszcze większą indolencją wykazał się wprowadzony w drugiej połowie Adrian Sikora. W 73. min wyszedł na czystą pozycję, minął już Cabaja, ale nie trafił do pustej bramki. Najlepszą okazję na wyrównanie miał Jacek Wiśniewski, który po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył do piłki, ale Mynar wyręczył Przyrowskiego i wybił ją z pustej bramki. Chwilę później groźnie z rzutu wolnego strzelał Łukasz Skrzyński, jednak Przyrowski nie dał się zaskoczyć. Powiedzieli po meczu: Maciej Skorża (trener Groclinu): - Jesteśmy po pierwszej połowie i mamy minimalną zaliczkę. Z tego się cieszę, chociaż biorąc fakty z boiska, czuję pewien niedosyt. Mogliśmy mieć ciut lepsze humory, gdyż Adrian Sikora powinien wykorzystać sytuację, gdzie miał już pustą bramkę. Przez większą część meczu udawało się nam kontrolować przebieg spotkania, choć zdarzały się momenty, gdzie nie nadążaliśmy za piątką pomocników Cracovii. Jestem optymistą i mam nadzieję, że uda nam się kontynuować przygodę z Pucharem Polski. Stefan Majewski (trener Cracovii): - Przespaliśmy pierwszą połowę i to zaważyło na całym meczu. W drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej, stwarzaliśmy sytuacje, ale mieliśmy pecha. Gramy ostatnio co trzy dni i widać, że nie wszystkim zawodnikom starczyło sił. Półfinał PP: Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. - Cracovia 1:0 (1:0) Bramka - Takesure Chinyama (22.). Groclin Dyskobolia: Sebastian Przyrowski - Radek Mynar, Igor Kozioł, Łukasz Tupalski, Vlade Lazarevski - Piotr Piechniak (81. Piotr Rocki), Piotr Świerczewski, Michał Goliński, Jarosław Lato (45. Marek Sokołowski) - Filip Ivanovski (46. Adrian Sikora), Takesure Chinyama. Cracovia: Marcin Cabaj - Tomasz Wacek, Łukasz Skrzyński, Krzysztof Radwański - Dariusz Pawlusiński, Jacek Wiśniewski, Dariusz Kłus, Piotr Giza (85. Paweł Wojciechowski), Paweł Nowak - Marcin Bojarski (68. Mateusz Jeleń), Piotr Bania (60. Paweł Szwajdych). Sędziował Marek Mikołajewski (Ciechanów). Żółte kartki: Mynar - Nowak, Wacek, Giza, Bania. Widzów 1500.