Gdy okazało się, że napastnik Valencii i gwiazda Euro 2008, nie zasili szeregów Realu, kibice "Królewskich" nie ukrywali swojej frustracji i niezadowolenia. Wydawało się jednak, że Real zrobił wszystko, co było możliwe, by sfinalizować ten transfer z sukcesem. Zdaniem wielu, na przeszkodzie stanął wówczas upór Valencii i niechęć samego zawodnika do zmiany barw klubowych. Swego czasu Bernd Schuster, ówczesny trener "Królewskich", oskarżał nawet Villę o "brak sportowych ambicji". Gdyby je miał, przeszedłby do Realu - sugerował Niemiec. Tymczasem Jose Luis Tamargo, reprezentant piłkarza, ujawnił nowe fakty w tej sprawie. Okazuje się, że ambicje Villi nie miały wiele wspólnego z fiaskiem tego transferu. - Villa nie gra teraz dla Madrytu, bo kluby poróżniły się o kwotę pięciu milionów euro - wyznał Tamargo. - Real chciał wykorzystać fakt, że Valencia miała w owym czasie problemy finansowe, a także zmiany we władzach klubu. Działania Madrytu były bardzo ofensywne. Tymczasem sam piłkarz był uzależniony od porozumienia między klubami - wyjaśnił agent Villi. Biorąc pod uwagę, jakie kwoty "Królewscy" wydawali ostatnimi czasy na transfery, suma dodatkowych pięciu milionów euro nie wydaje się być kwotą nie do zapłacenia dla Realu. Tym bardziej dziwi fakt, że Real nie zdecydował się przystać na żądania finansowe Valencii i dołożyć te feralne 5 milionów. Zwłaszcza, że w kolejnych miesiącach kierownictwo klubu dostało się pod ogień krytyki z powodu braku istotnych wzmocnień w letnim okienku transferowym.