Z Justyną Kowalczyk-Tekieli porozmawiał w jej domu Robert Jałocha z "Magazynu Na Szczycie". Wcześniej o wywiady proszona była wielokrotnie. Odmawiała, nie była gotowa dzielić się wciąż żywymi emocjami. Najważniejszy w jej życiu jest Hugo. To on dał jej nadludzką siłę, kiedy wydawało się, że wszystko dobiegło końca. Nie opuściła go nawet na moment. Dzisiaj jest z tego dumna i celebruje każdą chwilę spędzaną z synem. W domowym zaciszu, ale też regularnie w podróży. - Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, że nie zrobię mu tego i że nie będzie żadnych ucieczek - tłumaczy. - Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie - za jakieś 10 czy 15 lat - nie wróciła. Justyna Kowalczyk wraca na start. Chce nawiązać do wielkiego sukcesu Justyna Kowalczyk-Tekieli gotowa na powrót do świata. Nie chce przegapić tego momentu Czuła, że czas odegra swoją rolę i pozwoliła mu płynąć. Skalę cierpienia korygował jednak bardzo powoli. Bywały dni, kiedy ciężar traumy okazywał się dla niej nie do zniesienia. Dzisiaj opowiada już o tym ze spokojem. - Myślę, że wyszłam, a raczej, że wychodzę z tego dość dobrze. Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, że nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam - zaznacza. Świat nigdy nie będzie już dla niej taki jak przed 17 maja 2023 roku. Ale zrozumiała, że musi do niego wrócić. Tego potrzebuje Hugo, choć on sam jeszcze tego nie rozumie. I tego chciałby Kacper. - To siedzi w sercu, w głowie, jest gdzieś obok, ale nie przeszkadza w normalnym życiu, bo ono toczy się dalej. Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba - czytamy. - Jestem na rozdrożu - wyznaje bohaterka tej historii. - Albo wezmę się za siebie i będę próbowała normalnie funkcjonować, albo zamknę się w tym naszym domku i tym wycieczkowo-dziecięco-rodzinnym świecie. A wtedy może wiele lat upłynąć, zanim się otworzę kolejny raz.