Devilder, klasyfikowany na 71. miejscu w rankingu ATP, za zwycięstwo otrzymał premię 12 250 euro oraz 80 punktów rankingowych. Francuz po raz trzeci startował w Porsche Open, ale dopiero teraz stanął na najwyższym stopniu podium. Finał był zaciętym widowiskiem tylko w pierwszym secie. Phau najwyraźniej stracił wiarę i niemalże bez walki oddał drugą partię. Pojedynek trwał zaledwie 75 minut. - Myślę, że zagrałem bardzo dobre spotkanie, podobnie jak Bjorn. Po wygraniu pierwszego seta poczułem się zdecydowanie pewniej i dlatego później grało mi się łatwiej. Na pewno nie wygrałbym tego turnieju gdyby nie znakomita praca lekarza i masażysty. Od kilku dni zmagam się z kontuzją, nie mogę serwować z pełną siłą. Dlatego moje zwycięstwo to też ich zasługa - powiedział Devilder. Dyrektor turnieju Krzysztof Jordan nie ukrywał satysfakcji z wysokiego poziomu sportowego. - Bez wątpienia piąta edycja Porsche Open była niezwykle udana. Nigdy jeszcze nie mieliśmy tak silnej obsady. Ośmiu rozstawionych w turnieju zawodników plasuje się w pierwszej setce rankingu ATP. - Trudno mi powiedzieć w tej chwili, czy przyszłoroczny Porsche Open będzie miał również silną obsadę. To nie do końca zależy od nas, ale także od kalendarza. W tym roku akurat sprzyjało nam szczęście - dodał Jordan. W turnieju głównym wystartowało sześciu Polaków. Najlepiej spisali się Grzegorz Panfil i Michał Przysiężny - obaj doszli do ćwierćfinału. Wynik finału: Nicolas Devilder (Francja, 4) - Bjorn Phau (Niemcy) 7:5, 6:0