Boston Celtics (44-15) - Phoenix Suns (31-28) 115:103 Gracze Boston Celtics zrewanżowali się Suns za porażkę odniesioną miesiąc temu. Do zwycięstwa drużynę poprowadził Kevin Garnett, który trafił swoje pierwsze 7 rzutów z gry i zakończył spotkanie z 28 punktami i 11 zbiórkami. Grał tak jakby znowu miał 27 lat, wtedy to zdobywał nagrodę MVP za sezon regularny. Świetnie dogrywał mu przez cały mecz piłki Rajon Rondo, który zaliczył 15 asyst. Celtics bardzo szybko zdobyli wysoką przewagę, którą regularnie budowali. Po pierwszej kwarcie prowadzili 32:21, a w drugiej jeszcze zwiększali tę różnicę. Po dwóch minutach gry wynik brzmiał 40:23. Po wziętym czasie przez Alvina Gentry Suns zaczęli odrabiać straty i udało im się zejść do wyniku 39:49. Dobrze w tym czasie grał Marcin Gortat, który do przerwy zebrał 8 punktów i 8 zbiórek. Końcówka kwarty należała jednak do Celtics, którzy rzucili 13 punktów tracąc tylko 2, dzięki czemu do przerwy prowadzili 62:42. Garnett w tym momencie miał już 18 punktów. W trzeciej kwarcie gra w miarę wyrównana trwała tylko przez 3,5 minuty. Od stanu 72:51 dla Celtics, gospodarze odjechali do wyniku 86:57, uzyskując największą przewagę w meczu. Trener Gentry zaczął szukać ratunku wśród swoich rezerwowych, którzy już nie raz wygrywali dla niego spotkania. Nie zawiódł się po raz kolejny. Piątka w składzie Gortat, Hakim Warrick, Jared Dudley, Mickael Pietrus i Aaron Brooks zaczęła odrabiać straty. Od wyniku 63:91 Suns rzucili 18 punktów z rzędu na przełomie 3. i 4. kwarty. Świetnie w tym czasie bronili, notując kilka przechwytów i kilka efektownych bloków (3 razy w tym czasie rywali blokował Gortat). Gdy było 91:81 do składu Celtics wrócili gracze pierwszopiątkowi, którzy mieli uspokoić grę. Udało im się to na tyle, że zastopowali szarżę gości i nie dali im zmniejszyć straty na mniej niż 8 punktów. Do końca spotkania Suns próbowali zmniejszyć stratę regularnie faulując swoich rywali, ale ci albo trafiali wolne, albo zbierali piłkę na atakowanej tablicy i ponawiali ataki. Gortat nie miał wsparcia w walce o zbiórki. Sam zanotował ich 13, podczas gdy cała drużyna zaledwie 33 przy 45 rywali. Nie pomogła świetna skuteczność rzutów za trzy. Gracze z Arizony trafili 12 z 23 rzutów (52% skuteczności). Suns mogą być zadowoleni z gry Aarona Brooksa, który zagrał dopiero trzeci raz od przejścia z Houston, a widać, że szybko zgrywa się z drużyną i potrafi jej nawet liderować. Oprócz 17 punktów miał 7 asyst, niestety stracił jedną z kluczowych piłek w końcówce, gdy Suns mogli zmniejszyć straty do 7 oczek. Mimo wszystko graczom Suns należą się brawa. W sytuacji gdy zawiodła pierwsza piątka, rezerwowi potrafili nawiązać wyrównaną walkę z najlepszą obecnie drużyną na wschodzie. Tak głęboki skład pokazuje, że drużyna będzie do końca liczyła się w walce o awans do playoffs. Najbliższe spotkanie Suns zagrają w piątek na wyjeździe z Milwaukee Bucks. Boston Celtics: Kevin Garnett - 28 (11 zb), Ray Allen - 19 (4x3), Paul Pierce - 16 (13 zb), Rajon Rondo - 16 (15 as, 3 prz), Glen Davis - 14 (8 zb), Nenad Krstic - 13, Jeff Green - 6, Avery Bradley - 2, Troy Murphy - 1, Von Wafer - 0 Phoenix Suns: Aaron Brooks - 17 (7 as), Jared Dudley - 15, Marcin Gortat - 13 (13 zb, 3 blk), Grant Hill - 11, Vince Carter - 11 (3x3), Mickael Pietrus - 11, Steve Nash - 8 (7 as), Hakim Warrick - 7, Robin Lopez - 6, Channing Frye - 4 Skrót meczu: