Kibice w Stanach Zjednoczonych byli świadkami wyjątkowej podwójnej dawki Monday Night Football ze względu na... huragan Katarina, który zmusił Saints do rozegrania swojego meczu w East Rutherford. Na stadionie, na którym honory gospodarzy pełnią na przemian Giants i Jets, tym razem w roli goszczących rywali byli Saints. Władze ligi poczyniły pewne kroki, by gracze z Nowego Orleanu poczuli się choć troszkę jak w domu (na koszt NFL zaproszono policjantów i strażaków z zalanego miasta) , ale mecz rozstrzygnęli na swoją korzyść Giants. Tydzień po niespodziewanym zwycięstwie w Charlotte, Saints popełnili aż sześć strat (w tym aż cztery quarterbacka Aarona Brooksa), co skwapliwie wykorzystali rywale. Eli Manning podał na 165 jardów, w tym na jeden touchdown do Tiki Barbera, który także wybiegał jedno z przyłożeń. Zespół z Nowego Orleanu w następnej kolejce gra w Minneapolis, a 2 października będzie gospodarzem spotkania z Buffalo Bills w Alamodome. Właśnie w San Antonio Saints zagrają trzykrotnie w roli gospodarza, a pozostałe cztery "domowe" mecze odbędą się na Louisiana State's Tiger Stadium w Baton Rouge. W drugim poniedziałkowym pojedynku Santana Moss zdobył dwa touchdowny w ostatnich czterech minutach po 39- i 70-jardowych zagraniach Marka Brunella zapewniając Redskins niespodziewane zwycięstwo w Dallas. Ekipa z Waszyngtonu wygrała na Texas Stadium po raz pierwszy od 1995 roku i zafundowała podopiecznym Billa Parcellsa pierwszą porażkę w 78 meczach w sytuacji, gdy jego drużyna prowadziła co najmniej 13 punktami w IV kwarcie. <a href="http://sport.interia.pl/usa/nfl/ame/e" class="more" style="color:#07336C">Zobacz TABELE National Football League</a>