Rozgrywki Ligi Europejskiej kobiet to nowy produkt Europejskiej Federacji Siatkówki. W ubiegłym roku rozegrano pierwszą edycję z udziałem ośmiu reprezentacji. W finale Serbki wygrały z Turczynkami 3:2. W rozgrywkach zabrakło jednak kilku czołowych zespołów Starego Kontynentu - Włoch, Holandii, Rosji, Polski i Niemiec. Te reprezentacje wzięły udział w znacznie bardziej prestiżowych zawodach Grand Prix. Matlak był skłonny wziąć udział w przyszłorocznej edycji Ligi Europejskiej. CEV wprawdzie wcześniej ogłosił skład uczestników, ale zastanawiał się nad utworzeniem jeszcze jednej grupy, w której oprócz Polek wystąpiłyby siatkarki Chorwacji, Białorusi i Francji. Ostatecznie polska federacja zrezygnowała ze startu w LE. Jak przyznał polski szkoleniowiec, głównym powodem rezygnacji było żądanie CEV, by Polki wystąpiły w rozgrywkach w niemal najsilniejszym składzie. - Europejska Federacja chciała, by w rozgrywkach w naszej reprezentacji zagrało co najmniej sześć zawodniczek ze składu, który zdobył brązowy medal mistrzostw Europy. Ja z kolei chciałem, żeby zagrało najbliższe zaplecze reprezentacji, dziewczyny, które są naszą najbliższą przyszłością - tłumaczył Matlak. - Liga Europejska startuje krótko po zakończeniu rozgrywek ligowych i najstarszym dziewczynom chciałem dać odpocząć więcej niż przez tydzień. Dlatego nie bardzo mi pasowało, by grać pierwszym składem w tych rozgrywkach - dodał Matlak. Polki, podobnie jak w poprzednich latach, wystąpią w turnieju Grand Prix. W przyszłorocznej edycji LE wezmą udział: Serbia, Rumunia, Wielka Brytania, Bułgaria, Izrael, Hiszpania, Turcja, Grecja.