Dla polskich florecistek i ich kibiców turniej zakończył się praktycznie zanim się na dobre rozpoczął. Już pierwszy pojedynek, którego stawką był awans do czołowej ósemki, podopieczne trenera Longina Szmita przegrały - z dużo niżej notowanymi Ukrainkami 27:30 - i pozostała im walka o miejsca 9-15, która toczyła się z dala od głównej areny. - To trochę szokująca przegrana. Od początku mecz nie układał się najlepiej, a Sylwii Gruchale w ostatniej walce brakowało pomysłu, jak pokonać Olgę Lelejko. Jutro spotykamy się całą drużyną i będziemy analizować to, co się stało - powiedział współpracujący z trenerem kadry Longinem Szmitem klubowy szkoleniowiec Sietomu Adam Kaszubowski. - Za wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków. Zmienił się trener, dziewczyny pracują trochę inaczej. Potrzeba czasu na generalne oceny. Myślę, że kolejne dwa, trzy turnieje pokażą, w którym miejscu sportowo znajduje się ta grupa - podkreślił dyrektor gdańskiego turnieju i jednocześnie członek zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a w przeszłości florecista Ryszard Sobczak. W turnieju pocieszenia Polki, w składzie: Sylwia Gruchała, Anna Rybicka, Małgorzata Wojtkowiak i Katarzyna Kryczało (wszystkie Sietom AZS AWFiS Gdańsk), pokonały kolejno Amerykanki 45:26, Japonki 32:30 oraz Holenderki 42:34. Ich dziewiąte miejsce to najgorszy wynik w pucharowych zawodach od czerwca 2007 roku, kiedy na tej samej pozycji ukończyły turniej w Hawanie. Triumf Włoszek nie był niespodzianką. Wiceliderki światowego rankingu przyjechały do Gdańska w niemal najsilniejszym składzie, tylko bez trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej Valentiny Vezzali. Już w sobotę walczyły bardzo dobrze, czego dowodem był indywidualny sukces niedawnej juniorki Arianny Errigo. W niedzielę jako drużyna również zaprezentowały się najlepiej, a największe problemy sprawiły im w ćwierćfinale Francuzki (36:33). Finał z Niemkami, które wcześniej pozbawiły miejsca w "czwórce" mistrzyń olimpijskich z Pekinu - Rosjanek, był jednostronnym widowiskiem (45:29). Piąte miejsce Rosji, to poza niską pozycją Polek, największa niespodzianka zawodów, ale liderki światowego rankingu wystąpiły w Gdańsku w rezerwowym składzie. Przed finałem odbyła się uroczystość pożegnania długoletniej reprezentantki Polski we florecie Magdaleny Mroczkiewicz, która po igrzyska olimpijskich w Pekinie postanowiła zakończyć karierę. Były puchary, pamiątki i wielki tort od kibiców, który bohaterka samodzielnie pokroiła. Z kwiatami pospieszył sam mistrz olimpijski w gimnastyce Leszek Blanik. 29-letnia Mroczkiewicz walczyła w drużynie, która zdobyła olimpijskie srebro w Sydney w 2000 roku oraz dwukrotnie sięgnęła po złote medale mistrzostw świata - w 2003 i 2007 roku. Indywidualnie jej największe sukcesy to dwukrotnie mistrzostwo Polski oraz młodzieżowe mistrzostwo świata.