Przenosząc terminologię piłkarską do hokeja na trawie, to ekipę Niemiec można by porównać do drużyny złożonej z najlepszych graczy Argentyny i Brazylii. Niemcy zdominowali wszystkie rozgrywki - do 2006 roku w hali nie przegrali ani jednego międzypaństwowego spotkania! Dopiero wtedy w Eindhoven w fazie grupowej Mistrzostw Europy Polacy zdołali wygrać 9-4, ale w finale przegrali 3-4. Podobnie zresztą było w mistrzostwach świata organizowanych od 2003 roku - wtedy w Lipsku biało-czerwoni ulegli gospodarzom 1-7, a cztery lata później w Wiedniu 1-4. W Poznaniu Polacy wygrali w grupie z Niemcami 3-2, ale trener reprezentacji Polski Karol Śnieżek mówił, że aby wygrać z nimi w finale, zespół musi zagrać jeszcze lepiej. - Niemcy się cieszą, że grają z nami, bo chcą pokazać, że to oni są najlepsi. Ale i my mamy swój plan - zapewniał. Polacy rozpoczęli finałowe spotkanie niemal tak doskonale, jak to wcześniejsze. Choć to Niemcy zaciekle atakowali, to w 11. minucie było 2-0 dla Polski po znakomitych kontrach wykończonych przez Dariusza Rachwalskiego i Tomasza Górnego. Chwilę później mogło być 3-0, ale znakomitą interwencją popisał się bramkarz rywali Nicolas Jacobi. To dodało wiary Niemcom - wszystkie siły rzucili do ataku i to dało efekt. Matthias Witthaus zdołał pokonać fantastycznie broniącego w tym pojedynku Mariusza Chyłę i było 2-1. Polacy zdołali jeszcze obronić się po krótkim rogu i na przerwę zeszli przy prowadzeniu 2-1. Druga połowa była fantastycznym widowiskiem. Niemcy mieli kilka stuprocentowych okazji strzeleckich, w tym i kolejny krótki rzut rożny. Cudownie bronił jednak Chyła. W 34. minucie szkocki sędzia Ged Curran nie podyktował krótkiego rogu dla Polski, choć jak najbardziej należał się on polskim graczom. Niemcy skontrowali i Oskar Deecke doprowadził do remisu. W niesamowitej końcówce akcje przenosiły się spod jednej pod drugą bramkę - obaj bramkarze nie dali się jednak pokonać. W dogrywce jako pierwsi szanse mieli Polacy - bohaterem mógł zostać kapitan biało-czerwonych Dariusz Rachwalski, ale z pięciu metrów nie trafił w bramkę. Po chwili Niemcy cieszyli się ze złota, bo holenderski arbiter Roel van Eert zaliczył im bramkę, choć wcześniejsze podanie do strzelca było nieprawidłowe. Po konsultacji z Curranem Holender odwołał jednak swoją decyzję. Chwilę później arbitrzy pokazali zieloną kartkę Górnemu, a to oznaczało, że przez minutę Polacy będą musieli walczyć w osłabieniu. Tej minuty podopieczni Karola Śnieżka nie wytrzymali - Benjamin Wess pokonał Chyłę gdy zaczynała się ostatnia minuta pierwszej części dogrywki. Ponieważ w hokeju obowiązują "złote gole", mecz był skończony. Polska - Niemcy 2-3 (2-2, 2-1) Bramki: 1-0 Dariusz Rachwalski (4.), 2-0 Tomasz Górny (11.), 2-1 Matthias Witthaus (15.), 2-2 Oskar Deecke (34.), 2-3 Benjamin Wess (45. - złoty gol)