Fatum trwa. W nowożytnych czasach, po upadku PRL-u polscy siatkarze byli wicemistrzami świata, wygrali Ligę Światową, ale na igrzyskach olimpijskich nie udało im się przejść nigdy fazy ćwierćfinałów. Musimy poczekać na to co najmniej kolejne cztery lata. Słabe, roztrzęsione ręce w ataku, brak szczęścia w kluczowych, długich wymianach, przegrywanie piłek na siatce - tak prezentowała się Polska w starciu z Rosją. Gdy Maksim Michajłow (45,4 procent zakończonych ataków), Siergiej Tietiuchin (30 proc.), Taras Chtiej (20 proc.) robili, co chcieli na siatce, "Biało-czerwoni" zbijali słabo, bądź niecelnie. Nasze asy atutowe w tym elemencie zawodziły. Bartosz Kurek miał jeszcze dość dobrą średnią zakończonych zbić (31 proc.), ale pozostali już znacznie słabszą. Piotr Nowakowski w pierwszych dwóch setach nie zakończył ani jednego z czterech ataków ze środka, choć najczęściej nie miał żadnego bloku. Na dodatek Marcin Możdżonek atakował równie pechowo (w aut) i w ten sposób rozbroiliśmy sobie sami ważną broń - atak ze środka. Za wyjątkiem pierwszej partii, szwankowała też zagrywka, często waliliśmy w połowę siatki, co podcinało skrzydła. Zanim na dobre rozkręcił się ten mecz, przegrywaliśmy pierwszego seta 1:6. Maksim Michajłow niszczył nas zagrywką, Dmitrij Muserski straszył blokiem, nie kończyliśmy najprostszych ataków. Mimo że Rosja popełniała sporo błędów, myliła się podczas zagrywki, nie nawiązaliśmy walki przegrywając pierwszą partię do 17. Gdy Nowakowski zablokował i zagrywką zmusił do błędu Tietiuchina, a za moment przy potrójnym bloku przestrzelił Chtiej, zrobiło się 12:9, choć nie działał nam atak ze środka, gdzie Nowakowskiego dwa razy rywale zablokowali, a Możdżonek nie trafił w boisko. Po asie serwisowym Muserskiego znowu był remis (14:14). Po raz kolejny Nowakowski nie skończył ataku z krótkiej - mimo braku bloku, więc po kontrze Rosjan to oni prowadzili na drugiej przerwie 16:15. W drugim secie, po bloku Winiarskiego, odskoczyliśmy na 3:1. Za moment pomylił się podczas zbicia Chtiej i mieliśmy przewagę 5:2. Po asie Muserskiego i wcześniej nie skończonych atakach "Sborna" doszła nas na 6:6. Później trwała zacięta walka, jak zbawienia potrzebowaliśmy zagrywki, ale ta akurat się popsuła. Gdy walkę na siatce przegrał Zbigniew Bartman i Rosja odskoczyła na dwa "oczka" (19:21), trener Anastasi poprosił o czas. Nie mogliśmy grać punkt za punkt, potrzebne było coś ekstra - zagrywka albo blok. Pechowo, po ataku Kurka, odbita od bloku piłka wpadła w boisko, tuż przy linii. Nie czuliśmy rozgrywania Siergieja Grankina, który często wystawiał na środek i nie udawało nam się ani razu zablokować. Przy stanie 23:24 trener Władimir Alekna wziął czas, by ustalić rozegranie ostatniej - taką miał pewnie nadzieję - akcji. Serwował Kurek, choć trafił mocno w boisko, "Sborna" odpowiedziała atakiem z prawej flanki Michajłowa i zrobiło się w setach 0:2. Kibice rosyjscy, oficjele i inni sportowcy, którzy opanowali trybunę honorową, wiwatowali krzycząc: "Ma-ład-cy!". Trzymali wielką flagę, zasłaniając widoczność wszystkim naokoło. W ten sposób przegonili minister sportu Joanna Muchę i jej syna do niższych rzędów. Na trzeciego seta w miejsce Możdżonka wyszedł Grzegorz Kosok. Kontra Kurka dała nam prowadzenie, ale za moment nastąpił wyblok jego ataku i "bomba" Michajłowa. Na dodatek ataków nie kończył też Bartman. Jakby tych nieszczęść było mało, Rosjanie wygrywali niemal wszystkie stykowe, zacięte wymiany. Tak jak tę na 5:3, gdy polscy kibice wiwatowali już zdobycie punktu, ale Aleksiej Obmoczajew zdążył podbić piłkę, którą widzieliśmy już na parkiecie, i z tego wyszła zabójcza kontra. Po autowym ataku Michał Winiarskiego było już 7:10 i nasze nadzieje gasły w mgnieniu oka. Na dodatek Rosjanie miażdżyli nas zagrywką. Po asach Aleksandra Wołkowa zrobiło się 9:16. To była siatkarska masakra. Anastasi brał czas raz po raz, nie krzyczał, bo to w niczym by nie pomogło. Zespołu jednak nie był w stanie odmienić. Polska była cieniem ekipy z finału Ligi Światowej. W końcówce, rozluźnieni wysokim prowadzeniem Rosjanie pozwolili nam dojść na cztery punkty, ale cały czas kontrolowali mecz. I w pełni zasłużenie go wygrali. Anastasiemu i jego sztabowi przyjdzie teraz przeanalizować, dlaczego najwyższa forma przyszła podczas Ligi Światowej, a nie igrzysk olimpijskich, na których zespół grał nierówno. Ćwierćfinał igrzysk olimpijskich: Polska - Rosja 0:3 (17:25, 23:25, 21:25) Polska: Nowakowski, Winiarski, Kurek, Bartman, Żygadło, Możdżonek, Ignaczak (l) oraz Zagumny, Jarosz, Ruciak, Kosok. Rosja: Michajłow, Grankin, Tietiuchin, Muserski, Chtiej, Wołkow, Obmoczajew (l) oraz Apalikow, Sokołow, Bierieżko Z hali Earls Court w Londynie Michał Białoński Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Rosja! Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!