Stracił właśnie posadę trzeci minister sportu, który z PZPN-em wojował. Dymisja Mirosława Drzewieckiego nie ma związku z futbolem, ale trzeba przyznać, że miłośnicy piłki w tym kraju wybitnie nie mają szczęścia. Jacek Dębski, Tomasz Lipiec i właśnie Drzewiecki, którzy przy poparciu opinii publicznej prowadzili wojnę z piłkarskim Związkiem nie zostawili po sobie opinii wojowników bez skazy. Nie potrafili być także skuteczni, bo ilekroć któryś z nich zawieszał władze PZPN, te z krzykiem biegły do kumpli z FIFA i UEFA, a potem wszystko działo się już zawsze tak samo: groźby wykluczenia reprezentacji i klubów, lub ostatnio odebrania Polsce Euro 2012, na co minister tylko bladł, sapał i działaczy PZPN do pracy przywracał. Cała para szła w gwizdek, pozostawiając w Związku wrażenie, że kolejne starcie zostało wygrane. PZPN bez zmian lub autorefleksji Dla działaczy PZPN żadna z wojen futbolowych nie była sygnałem do zmian lub autorefleksji. Przeciwnie: zwierali szyki, zamykali się w oblężonej twierdzy, broniąc swoich pozycji jeszcze zacieklej. Ten sam odruch obronny zadziałał też wobec afery korupcyjnej, w której większa część środowiska piłkarskiego czuje się ofiarą prokuratury. Dlatego obawiam się, że nawet gdyby w następną środę Stadion Śląski świecił pustkami i tak w pezetpeenowskich głowach refleksja nie zaświta. Oni znowu mocniej zacisną szeregi wobec wspólnego wroga. Działacze PZPN mają nad kibicami jedną zasadniczą przewagę. ♥ Dla fanów piłka to hobby, rozrywka, w najlepszym razie pasja lub miłość. Dla działaczy PZPN to źródło pieniędzy i władzy. Ta władza uważa, że to ona utrzymuje polski futbol. Tymczasem robią to tłumy ludzi chodzące na mecze, lub oglądające je w telewizji. Bez nich nie byłoby transmisji, reklam, sponsorów, a piłkarscy działacze nie mieliby z czego dzielić premii. Zupełnie nieadekwatnych do agonalnego stanu polskiej piłki. Działacze PZPN traktują jak swoje pieniądze zarobione na piłce, choć handlują gotowym produktem, na który mają monopol. Pieniądze od sponsorów kadry i sprzedaży praw do transmisji jej meczów można dowolnie i bezkarnie trwonić, uznając, że nic nie dostało się od państwa. Tymczasem reprezentacja Polski nie jest własnością PZPN. Na tym polega paradoks tej sytuacji, bo bojkotując mecz, fani potraktują ją, jakby nią jednak była. Mam wrażenie, że wobec protestów zaciekłość PZPN tylko wzrasta. Antoni Piechniczek i Jerzy Engel, czyli ludzie odpowiadający w PZPN za system szkolenia są coraz bardziej zacietrzewieni i zaciekli. Ten drugi jeszcze niedawno lansował tezę, że niewiele drużyn w Europie ma potencjał większy niż reprezentacja Polski. Trudno znaleźć jakikolwiek fakt potwierdzający te słowa: polskich klubów nie ma w pucharach, kadry nie będzie na mundialu, w wielkich klubach polski ślad kończy się na rezerwowym bramkarzu, ale Engel, zamiast reformować nasz futbol, może woli mówić, co mu ślina na język przyniesie. Bo, kto go rozliczy? Grzegorz Lato? Prezes właśnie hojnie rozdzielił premie. Boję się, że bojkot meczu nie da nic, bo to, co kibice chcą "przekazać" Związkowi znów nie zostanie zrozumiane. Znakomicie oddaje to przykład pani sprzedającej bilety na mecz Polska - Słowacja. "Jeśli z Czechami będzie dobry wynik, ludzie chętniej kupią wejściówki na Słowację". Tak samo myślą w całym Związku, co jest najlepszym przykładem, jak rzeczywistość postrzega piłkarski działacz. CZYTAJ RÓWNIEŻ: <a href="http://sport.interia.pl/raport/elms2010/news/ostry-bojkot-kibice-nie-kupuja-biletow-na-slowacje,1378520" target="_blank">O BOJKOCIE MECZU ZE SŁOWACJĄ NAPISALIŚMY TUTAJ</a> <a href="http://sport.interia.pl/felietony/boniek/news/w-hazardowej-spadly-glowy-a-co-z-afera-premiowa-pzpn,1378453" target="_blank">ZBIGNIEW BONIEK O CHORYCH ZJAWISKACH W PZPN-IE NAPISAŁ TUTAJ</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/elms2010/news/od-40-do-220-zl-za-bilet-na-mecz-ze-slowacja,1372954" target="_blank">PZPN ZAAPELOWAŁ O ZAPEŁNIENIE STADIONU ŚLĄSKIEGO TUTAJ</a>