Bardzo dobra postawa Boruca uchroniła polski zespół od wyższej porażki z Niemcami (0:2), straty kompletu punktów w meczu ze współgospodarzem turnieju - Austrią (1:1) oraz przegranej dwoma- trzema golami z grającą w rezerwowym składzie Chorwacją (0:1). Dobre noty za dwa pierwsze spotkania zebrał Roger - z Niemcami grał od 46. minuty, zaś z Austrią zdobył historyczną bramkę dla Polski w ME. Pomocnik urodzony w Brazylii nie miał aż tak udanej konfrontacji z Chorwatami, ale generalnie spisał się dobrze, zaś swoją świetną techniką, przeglądem pola i myśleniem na boisku oczarował zagranicznych trenerów i menedżerów, więc jego odejście z Legii Warszawa w letnim okienku transferowym jest bardzo prawdopodobne. Dwóch graczy na solidnym poziomie to jednak zbyt mało, aby liczyć na sukces w Euro-2008. Realia są takie, że Polacy niezbyt pasowali do towarzystwa rywalizującego na boiskach Austrii i Szwajcarii. Nie można zarzucić im braku wiary w swoje możliwości, optymizmu, choć jak się okazało, mocno naciąganego. Jednakże sami też podkreślali, że brakuje im meczów na takim poziomie, o dużą stawkę. Na co dzień nie grają w podstawowych składach czołowych klubów najlepszych lig europejskich, nie występują w Lidze Mistrzów. Co innego np. Chorwaci, którzy w swoim drugim składzie byli zdecydowanie lepsi od "biało-czerwonych". W polskiej drużynie, debiutującej w ME, szczególnie zawiedli doświadczeni piłkarze, którzy mieli duży udział w awansie - Maciej Żurawski (zagrał 45 minut na inaugurację, a potem leczył kontuzję), Euzebiusz Smolarek, Jacek Krzynówek, Jacek Bąk. Ale ich słabsza postawa pokazała również, że w Polsce brakuje dla nich następców. Tymczasem średnia wieku w ich przypadku wynosi ponad 30 lat. Pewne komplikacje w ekipie narodowej nastąpiły kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw, kiedy z powodu urazów do domów musieli udać się Jakub Błaszczykowski i Tomasz Kuszczak. W przypadku bramkarza Manchesteru United mówiło się nawet, że nie odpowiada mu rola trzeciego golkipera, dlatego opuścił zespół. Zastąpili ich odpowiednio Łukasz Piszczek (później on też nabawił się kontuzji) i Wojciech Kowalewski. Zastanawiająca była decyzja trenera Leo Beenhakkera, który w meczu z Niemcami desygnował Piszczka na boisko jako drugiego, czyli w tzw. hierarchii zawodnika numer 13 w kadrze. A tymczasem wcześniej nie zmieścił go w 23-osobowej kadrze, dlatego kiedy ekipa trenowała w Bad Waltersdorf, Piszczek wypoczywał na słonecznych wyspach Grecji. W ME nie zagrali tylko bramkarze - Łukasz Fabiański i Kowalewski oraz Łukasz Garguła i Michał Pazdan. Pozostali otrzymali szansę gry, inna sprawa, jak ją wykorzystali. Beenhakker miał sporo zastrzeżeń do gry obrońców, stąd częste roszady w tej formacji. Na stoperze próbowani byli razem Bąk z Michałem Żewłakowem, Bąk z Mariuszem Jopem, Żewłakow z Dariuszem Dudką czy wreszcie Żewłakow z Adamem Kokoszką. Pewne miejsce miał tylko grający po prawej stronie Marcin Wasilewski. Na lewej znów mnóstwo zmian - Paweł Golański, Żewłakow, Jakub Wawrzyniak. Podobna sytuacja miała miejsce w drugiej linii i ataku. Taktyka Beenhakkera polegała na częstej zmianie pozycji na boisku, jednak gorzej było z wykonaniem. Potwierdziło się, że polski zespół nie miał kim "straszyć". Na prawej pomocy nieoczekiwanie najlepszy był Marek Saganowski, ale z drugiej strony kosztem napadu, gdzie nie radził sobie Smolarek, a wcześniej Żurawski. Beenhakker nie zaryzykował i nie wystawił na "szpicy" - o co upominał się między innymi Zbigniew Boniek -Tomasza Zahorskiego. Reprezentantom Polski pozostaną tylko piękne wspomnienia z pobytu w Bad Waltersdorf. Tutaj znaleźli spokój, ciszę, komfortowe warunki do treningów. Niebawem na obóz do dwutysięcznej miejscowości ma przyjechać Wisła Kraków, więc Dudka i Kokoszka, o ile nie zmienią barw klubowych, ponownie zawitają do Styrii. I oby efekty ich pracy były lepsze, a stawka też jest znacząca - awans do Ligi Mistrzów. Być może trener Maciej Skorża nie będzie notorycznie zamykał treningów dla dziennikarzy i kibiców. Wiele zajęć polskiej ekipy narodowej było utajnionych, nikt spoza kręgu kadry nie mógł ich oglądać. A np. Chorwaci, których baza znajdowała się kilkanaście kilometrów od polskiej, zorganizowali dwa treningi otwarte dla fanów, których było za każdym razem kilkuset. Nic nie ukrywali, a przeciwnie - udowodnili, że potrafią grać w piłkę nożną na wysokim poziomie.