Po czwartkowym łatwym zwycięstwie nad Słowacją optymizmu było co nie miara. Piątkowy, wygrany z trudem mecz z Czechami, sprowadził Polaków na ziemię. Nasi południowi sąsiedzi zagrali bez swoich największych gwiazd, nie tylko Filipa Jichy ale też Jana Filipa czy Karela Nocara. Mimo to, toczyli równy bój i byli bliscy zwycięstwa nad Polakami, wśród których pojawili się oszczędzani dzień wcześniej Karol Bielecki czy Grzegorz Tkaczyk. Początek meczu był podobny do pojedynku ze Słowakami. 20 minut wokół remisu z lekką przewagą Polaków i w końcówce pierwszej połowy odjazd biało-czerwonych na pięć bramek (17-12). W tej częsci meczu wysoką formę potwierdził Marcin Lijewski, a "paszport" do Szwecji przypieczętował młody bramkarz Piotr Wyszomirski. Klasą dla siebie był jednak Karol Bielecki, znowu z bardzo dobrej strony pokazywał się Bartłomiej Jaszka. Po przerwie Polacy prowadzili jeszcze 20-15 i (zbyt) pewnie liczyli na powiększanie przewagi, ale Czesi na to nie pozwolili. Alojz Mraz i spółka zmniejszali stratę stopniowo i w ciągu kwadransa doprowadzili do remisu. Z każdego błędu Polaków wyprowadzali skutecznie kończone kontry. W 50 minucie był remis 26-26, a potem goście wyszli na jednobramkowe prowadzenie, które utrzymali do 57. minuty (29-30). Wtedy Bartosz Jurecki zdobył gola tyłem(!), po chwili powtórzył to, ale już przodem do bramki. Podawał mu Karol Bielecki, który za chwilę uruchomił do kontry Tomasza Tłuczyńskiego. Było 32-30 dla Polski i losy meczu były rozstrzygnięte, co potwierdził za chwilę znowu potężną bombą Bielecki. Bez zrywu Bieleckigo i Jureckiego tego zwycięstwa by nie było. O ile z pojedynku ze Słowacją do Szwecji trzeba będzie zabrać składne, zespołowe akcje uzupełniane częstymi błyskami wielkich mozliwości polskich indywidualności, o tyle z meczu z Czechami na drugą stronę Bałtyku zabieramy tylko CHARAKTER "Orłów" Wenty uzupełniony Bieleckim. Bieleckim egzekutorem, ale też asystentem, bo jego współpraca z kołowym Bartoszem Jureckim była kapitalna. I to by było tyle, bo niezbyt szczelna obrona Polaków, próbowane ustawienie 5-1 i dekoncentracja to rzeczy, które nie zawsze na mundialu nadrobi się charakterem. Ale dobrze, że takie sprowadzenie na ziemię przez drugi garnitur Czechów nastąpiło przed najważniejszą imprezą roku. Trzeba też pamiętać, że Bogdan Wenta oszczędzał Sławomira Szmala, Mariusza Jurasika i Michała Jureckiego, czyli pewniaków na mundial. Nie grali też walczący o ten wyjazd Mateusz Zaremba, Rafał Gliński i Daniel Żółtak, a Bartłomiej Tomczak wyszedł tylko na jednego karnego, ale co to oznacza, wie na razie tylko polski szkoleniowiec... Z tych, którzy o przepustki walczą prezentowali się Piotr Grabarczyk, Mateusz Jachlewski, Mariusz Jurkiewicz, Artur Siódmiak, bramkarz Adam Malcher i skrzydłowy Robert Orzechowski. Być może ich szanse na wyprawę za morze są takie, jak kolejność... W sobotę o 15.30 Polacy zagrają z Węgrami o zwycięstwo w turnieju. Po nim należy się spodziewać ogłoszenia ostatecznej kadry na rozpoczynające się 13 stycznia mistrzostwa świata w Szwecji. Powiedzieli po meczu: Martin Liptak (trener reprezentacji Czech): - Z postawy w meczu z Polską możemy być zadowoleni. Ponieśliśmy porażkę, ale występowaliśmy bez sześciu podstawowych zawodników i okazaliśmy się godnym rywalem dla czołowej drużyny świata. Na pewno spory niedosyt pozostał po pierwszym, przegranym 24:31 spotkaniu z Węgrami. Rano przeprowadziliśmy z chłopakami poważną rozmowę i na parkiecie widać było zupełnie inne nastawienie i zaangażowanie naszego zespołu. Bogdan Wenta (trener reprezentacji Polski): - Po niezłej pierwszej połowie, po przerwie zanotowaliśmy spory przestój, którzy wykorzystali rywale. Zagraliśmy niefrasobliwie w ataku, w którym popełniliśmy mnóstwo błędów. Naszym silnym punktem nie była także gra w obronie, a do postawy w defensywie nie miałem większych zastrzeżeń w konfrontacji ze Słowacją. Największym mankamentem jest postawa strefy środkowej i wyprowadzanie kontr oraz powrót do obrony. Trudno liczyć na to, że bramkarze będą nas stale ratować w sytuacjach sam na sam. Tym razem nieźle wyglądała natomiast współpraca ze skrzydłowymi. Na mistrzostwach świata nie możemy jednak sobie pozwolić na podobne błędy, jak w potyczce z Czechami, bo w Szwecji liczyć się będzie każda piłka. Polska - Czechy 33-32 (17-14) Polska: Wyszomirski, Malcher - Bielecki 8, B. Jurecki 7, M. Lijewski 5, Tłuczyński 3, Jaszka 3, Jachlewski 2, Kuchczyński 1 , Tkaczyk 1, Jurkiewicz 1, Rosiński 1, Tomczak 1 (1), Siódmiak, Orzechowski, Grabarczyk. Czechy: Krupa, Galia - Mraz 9, Cip 7, Motyl 3, Stehlik 3, Hruby 3, Zdrahala 3, Vitek 1, Mickal 1, Hrstka 1, Prachar 1, Horak, Sulc.