Temat zdrowia jest jednym z najważniejszych w zespole narodowym, bowiem selekcjoner Franciszek Smuda przed niedzielnym meczem z Mołdawią ma do dyspozycji tylko 15 zawodników (w środę odwołano przyjazd Artura Sobiecha i Tomasza Jodłowca z Polonii Warszawa), w tym dwóch bramkarzy. Ewentualny uraz któregoś z graczy mocno skomplikowałby i tak trudną sytuację. W zajęciach z powodzeniem uczestniczyli asystenci - Tomasz Frankowski (pracował z formacjami ofensywnymi) i Jacek Zieliński (ćwiczył z obrońcami), ale oni w Vila Real de Santo Antonio przecież nie wystąpią. 90-minutowy trening odbył się na boisku hotelu Ria Park. To około 15 minut jazdy autokarem od bazy biało-czerwonych w Quinta do Lago. Obiekt, który nie ma nawet jednej trybuny, otacza mały lasek z drzewami o rozłożystych koronach. I właśnie one, dość niespodziewanie, przysporzyły najwięcej kłopotów. Po uderzeniu Grzegorza Wojtkowiaka (Lech Poznań) piłka poszybowała tak wysoko, że przeleciała nad kilkumetrową siatką zabezpieczającą i zawisła wysoko, wysoko na gałęziach. "Interweniował" jeden z miejscowych Portugalczyków, ale jego drabina okazała się za krótka. Więcej szczęścia miał Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa), bowiem jedno z jego uderzeń było również mocno niecelne, ale futbolówka znalazła się i wróciła na plac gry. A na nim brylował Smuda, który - jak na bossa przystało - miał sporo uwag i wskazówek dla dwóch grup ćwiczących. Co jakiś czas pokonywał kilkadziesiąt metrów i przenosił się na drugą stronę boiska (na jednej bramce stał Grzegorz Sandomierski, na drugiej Sebastian Małkowski). "Przemieszczamy się całymi formacjami, trzymajcie się bliżej rywali, a kolejni z większą asekuracją" - mówił szkoleniowiec. Podczas tradycyjnej gry w "dziadka" "oberowało" się też napastnikowi Jagiellonii Białystok Frankowskiemu, który w drużynie narodowej odpowiada za przygotowanie atakujących. "Tomek, miało być po ziemi, a nie górą. Wchodzisz do środka" - dodał Smuda. W grupie Zielińskiego odbiorem piłki w akcjach na jeden wyróżniał się nieustępliwy Rzeźniczak. Trener reprezentacji kilka razy właśnie jego wyróżniał po wykonanych ćwiczeniach. "Nie możecie się zatrzymywać, bo atakujący przeciwnik was objedzie" - tłumaczył Smuda, który jako zawodnik występował w defensywie. Popołudniowe zajęcia zaplanowano na godz. 17.00 (w Polsce godz. 18.00) w miejscowości Quarteira, ale w czwartkowe popołudnie selekcjoner zmienił zdanie. "Zostajemy tu, gdzie jesteśmy. Wystarczy tylko zwałować boisko i będzie dobrze" - ocenił. Co ciekawe, do oddalonej o ok. 15 km Vilamoury na dwutygodniowe zgrupowanie przyjechał właśnie Widzew Łódź. Polscy piłkarze w prowincji Algarve przygotowują się do spotkań towarzyskich z Mołdawią (6.2) i Norwegią (9.2). W tym drugim, na stadionie w Faro zbudowanym na mistrzostwa Europy 2004, zagrają piłkarze w zdecydowanej większości z klubów zagranicznych. Do Portugalii przyjadą w niedzielę i poniedziałek.