Żadnej z naszych reprezentantek nie udało się awansować do ćwierćfinału olimpijskiego turnieju. Najboleśniej drugi w karierze występ w igrzyskach odczuła Aleksandra Socha, która nie wygrała żadnej walki. W 1/16 finału Socha musiała uznać wyższość Ukrainki Ołeny Chomrowej, której uległa 11:15. Zawodniczka AZS AWF Warszawa była wymieniana w gronie kandydatek do wysokich lokat, ale podobnie jak cztery lata temu w Atenach przegrała już pierwszy pojedynek. Nie dziwi więc, że po walce była wyraźnie załamana. Gdy wyszła do czekających na nią dziennikarzy próbowała wydobyć z siebie kilka słów, ale głos się jej łamał. "Nie wyszło, nic mi nie wyszło. Przyjeżdża się tutaj na dwie minuty i walczy. Trzeba się "wbić" w ten czas, a mi się to nie udało. Jest mi przykro" - powiedziała tylko i ze łzami w oczach wróciła do szatni. Zadowolona ze swojej postawy może być natomiast Irena Więckowska, która po dramatycznej walce wyeliminowała z turnieju mistrzynię świata, Rosjankę Jelenę Nieczajewą. Polka przegrywała już 0:5, ale zdołała odwrócić losy pojedynku na swoją korzyść. Po raz pierwszy do remisu doprowadziła na 12:12 i od tego momentu nie oddała rywalce punktu. "Tytuł mistrzyni świata zdobywa się dzięki świetnej dyspozycji jednego dnia i należy patrzeć na to kto w danym momencie walczy dobrze. Żadna przeciwniczka nie jest w stanie zmiażdżyć mnie swoimi wynikami. Musi po prostu zaprezentować swoje umiejętności, a dziś to ja byłam lepsza" - powiedziała Więckowska. Zawodniczka przyznała, że w szermierce niezbędna jest odrobina teatru. Często wymowne okrzyki i spojrzenia w stronę sędziego mają wpływ na walkę. "Kiedy zaczęłam pokazywać swoją niechęć, to sędzia przy monitorze zaczął sam przywoływać głównego arbitra i oglądali powtórki, a przecież zwykle jest odwrotnie. Mówił mu pewnie: chodź, tamta jest niezadowolona, więc zobaczmy to jeszcze raz. Myślę, że szczególnie w końcówce walki z Nieczajewą, dało to jakiś rezultat" - oceniła. W walce o ćwierćfinał Więckowska uległa Chince Yingying Bao 6:15. Nie chciała jednak analizować przyczyn porażki, tłumacząc że najpierw musi obejrzeć zapis starcia na wideo. Również w 1/8 finału rywalizację zakończyła Bogna Jóźwiak. Brązowa medalistka ostatnich MŚ nie sprostała leworęcznej Amerykance Mariel Zagunis i przegrała 13:15. "W sumie walka była bardzo wyrównana i tego się spodziewałam. Rywalkę miałam wymagającą, bo to przecież mistrzyni olimpijska z Aten. Trochę szkoda, że ostatnie trafienie nie zostało policzone na moją korzyść - wydaje mi się, że było moje, a wtedy byłoby po 14. Faktem jest jednak, że kilka akcji mogłabym poprawić" - oceniła Jóźwiak. "To, że Zagunis jest leworęczna ma znaczenie - trudniej jest ją trafić. Było widać, że kilka moich bardzo dobrych natarć sparowała. Gratulacje dla niej, że dała radę - nie wszystkim się to udaje. Nie szukam jednak wytłumaczenia - wygrywać trzeba z każdym" - podkreśliła. Polskie szablistki czeka jeszcze jedne start w Pekinie - będą walczyć w turnieju drużynowym. Mistrzynie Europy zapewniają, że postawa indywidualnie nie ma znaczenia - są doskonale zgraną ekipą i nie poddadzą się bez walki. "Świetnie zaprezentowała się Irenka i troszkę szkoda, że lepiej nie walczyła z Chinką, wtedy nasze pierwsze rywalki w "drużynówce" bardziej by się bały. Uznajmy, że Ola oszczędzała siły, a za kilka dni będzie "zwarta i gotowa". W drużynie panuje doskonała atmosfera. Już nie mogę się doczekać kolejnych walk, szczególnie, że w sobotę było ich tak mało" - wyjaśniła Jóźwiak. "Nie chcę składać żadnych obietnic. Nikt na nas nie liczył, kiedy jechałyśmy na mistrzostwa Europy. Tam też źle zaprezentowałam się indywidualnie, a w drużynie było już znacznie lepiej. Na żadne deklaracje jednak sobie nie pozwolę, bo nie chcę zapeszać. Wszyscy muszą uzbroić się w cierpliwość" - zakończyła Irena Więckowska. Szablistki zainaugurowały zmagania szermierzy. Walki cieszyły się dużym zainteresowaniem kibiców, od początku rywalizacji w hali zajęte były niemal wszystkie miejsca. Na największy doping mogły liczyć Chinki, ale na sali dało się również słyszeć wsparcie dla Polek, gdyż na zawodach zjawili się ich koledzy z innych broni.