Przeszukanie trwało kilka godzin. W siedzibie "Le Point" zarekwirowano dwa komputery, a dwóch dziennikarzy zostało przesłuchanych. Interwencja policji miała wykryć skąd pochodził wyciek informacji dotyczący afery dopingowej, podczas której Cofidis został oskarżony o rozpowszechnianie niedozwolonych środków. Policja chce zbadać czy ktoś z jej szeregów nielegalnie przekazywał informacje o śledztwie tym czasopismom. W kwietniu zeszłego roku "L'Equipe" opublikowała całostronicowy artykuł z zeznaniami kilku kolarzy Cofidisu. Przeciwko ośmiu kolarzom tej grupy wszczęto dochodzenie w związku z podejrzeniami o doping. Władze Cofidisu zaskarżyły "L'Equipe", ale francuski sąd uznał, iż dziennikarze nie byli zobowiązani respektować poufności zeznań. - Ujawnienie naszych źródeł jest niemożliwe. Jeśli dziennikarze zaczęliby ujawniać swoje źródła, nie mogliby wykonywać swojej pracy - powiedział Franz-Olivier Giesbert, prezes "Le Point". - To co zrobiliśmy, to była nasza praca - poinformowanie opinii publicznej i dalej będziemy to robić - dodał.