Jeszcze w marcu zeszłego roku 18-letni wówczas Maks Kaśnikowski zajmował miejsce dopiero 969. miejsce w rankingu ATP. Próbował swoich sił w niskobudżetowych turniejach ITF, szukał szans dzięki "dzikim kartom" w polskich challengerach. Budował w ten sposób swój ranking, wygrał imprezę ITF M15 we Wrocławiu, w czterech innych docierał do finału. Jesienią miał już na tyle dobry ranking, że mógł przebijać się przez eliminacje w challengerach w Kanadzie - i to ze znakomitym efektem. W Calgary pogromcę znalazł dopiero w półfinale, wcześniej ograł m.in. dawnego triumfatora Wimbledonu w deblu, 118. na liście ATP Vacka Pospisila. Kilka dni później znalazł się w drugiej rundzie w Drummondville, tam ograł go Michael Mmoh, późniejszy pogromca Alexandra Zvereva w Australian Open. Powrót do turniejów ITF. Tu Polakowi łatwiej zdobywa się punkty do rankingu W tym roku Kaśnikowski wrócił do rywalizacji w zawodach ITF, nieźle poszło mu w lutym w Monastyrze, bo najpierw zagrał w ćwierćfinale, a drugi turniej wygrał. Znów podskoczył w rankingu, w okolice 350. pozycji, spróbował sił w trzech challengerach: w Les Franquesses Des Valles, Gironie i Barletcie. Nie poszło mu jednak tak, jak tego oczekiwał, we wszystkich przegrywał decydujące mecze w eliminacjach. Wrócił więc do zawodów ITF, w Splicie tydzień temu był w półfinale, dziś w serbskiej miejscowości Kuršumlijska Banja walczył w finale. W obu tych rywalizacjach jego przeciwnikiem był Chorwat Duje Ajduković. W Splicie wygrał z Polakiem po bardzo zaciętym boju (7-6, 6-7, 7-5), dziś doszło do rewanżu. Dziewiąty gem zadecydował w pierwszym secie. Kaśnikowski tej szansy już nie wypuścił Kaśnikowski zaczął to spotkanie znakomicie, już w pierwszym gemie przełamał rywala. W ich poprzednim starciu było to rzadkością. Miał więc duży atut, ale już po chwili go stracił, Ajduković odgryzł się tym samym. Niespełna 20-letniemu tenisiście spod Warszawy tym razem wygrywanie własnych gemów nie przychodziło łatwo, ale skutecznie się bronił. Za to w końcu ponownie przełamał Chorwata, objął prowadzenie 5-4, a kilka minut później zakończył seta. W drugiej partii przełamań już nie było. Mało tego - nie było nawet szans na nie. Doszło więc do tie-breaka, którego lepiej zaczął Ajduković. Objął prowadzenie 2-0 i stanął. Kaśnikowski zdobył pięć punktów z rzędu, zanim Chorwat asem zatrzymał jego świetną serię. Polak dopełnił jednak formalności, wygrał 7-3 i zapisał na swoim koncie trzeci sukces w turniejach ITF. Dzięki temu za tydzień znów powinien nieco podskoczyć w rankingu ATP. Turniej ITF M15 w Kuršumlijskiej Banji (korty ziemne), finał Maks Kaśnikowski (Polska, 1) - Duje Ajduković (Chorwacja, 2) 6-4, 7-6 (7-3).