"Prawda jest jednak taka, że to nie Szwedzi byli tacy świetni, lecz to nam nie wyszedł ten ostatni mecz. Powiem więcej, to był nasz najsłabszy występ od czasu porażki z Francuzami podczas ostatnich mistrzostw świata, z trzech powodów. Po pierwsze, byliśmy zmęczeni turniejem. Po drugie, zbyt wysoko pokonaliśmy Szwedów w starciu grupowym i zdawało się nam, że za drugim podejściem pójdzie nam równie łatwo. Po trzecie, po zwycięstwie nad Niemcami spadł poziom adrenaliny i trudniej było się skoncentrować. Wydaje mi się, że po pojedynczym sukcesie w kolejnym meczu jesteśmy mniej zmobilizowani do walki i to jest nasza największa bolączka" - tłumaczył Jurasik. Turniej w Niemczech był jednym z etapów przygotowań do styczniowych mistrzostw Europy, które odbędą się w Norwegii. "To nie jest nasza docelowa impreza w przyszłym roku, bo najwyższą formę mamy nadzieję osiągnąć podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Jednak wicemistrzowie świata nie mogą wypaść w Norwegii blado. Już w grupie ME będzie ciężko, bo Chorwaci są bardzo mocni, a Czesi w Niemczech byli bardzo bliscy remisu z nami i Szwedami, tylko zabrakło im wyrachowania w końcówkach spotkań. Kiedy po kontuzji wróci gracz Kilonii Filip Jicha, to jeszcze wzmocnią siłę ataku. Ostatni grupowy rywal Słoweńcy też potrafią grać w piłkę ręczną" - podkreślił zawodnik niemieckiego Rhein-Neckar Loewen. Klasę Jurasika doceniły władze IHF. Polak dostał powołanie do reprezentacji świata na mecz z Egiptem, który zaplanowano na 2 grudnia. "Dowiedziałem się o tym wyróżnieniu w niedzielę i byłem zaskoczony. Ucieszyłem się bardzo, ale wątpliwe abym wziął udział w tym meczu. W tym samym czasie gra Bundesliga i nie mogę opuścić w potrzebie swojego klubu" - stwierdził Jurasik.