Jarosław Samoraj z Hołowienek był świetnie zapowiadającym się sztangistą. Zdobywał medale mistrzostw Europy juniorów. Był mistrzem świata w tej kategorii wiekowej. W pewnym momencie wybrał jednak drogę na skróty. W 2016 roku stwierdzono, że stosował niedozwolony hormon wzrostu. Został złapany razem z Arsenem Kasabijewem. Obaj otrzymali czteroletnią dyskwalifikację. Zaskakujący powrót Polaka W 2020 roku skończyła się kara dla obu zawodników. W tym także dla braci Zielińskich. Samoraj zapytany wówczas przeze mnie, czy zamierza wracać na pomost, odpisał mi: "Na pewno nie wracam. Już cztery lata temu to było pewne, bo nie mam funduszy. Prowadzę własną działalność i trenuję dla siebie. Rekreacyjnie". W 2022 roku, po sześciu latach przerwy pojawił się jednak na pomoście. Błysnął w kilku startach i został nawet mistrzem Polski. Pojechał też na mistrzostwa świata do Bogoty, w których zajął ósme miejsce. - Byłem trenerem w Ostrovii. Prowadziłem klub sportowy. Z nudów zacząłem trenować i po kilku tygodniach okazało się, że bardzo dobrze to wygląda. Poziom w Polsce obecnie nie jest zbyt wysoki. Postanowiłem zatem spróbować swoich sił i udało się pojechać na mistrzostwa świata - opowiadał Samoraj o powrocie na pomost w rozmowie z Interia Sport. - Przetrawiłem to, co się stało kilka lat temu. Swoje odcierpiałem. Było i minęło. Wiem, że mam łatkę dopingowicza, ale nie przywiązuję do tego zbytniej wagi, choć czasami zdarzają się nieprzyjemnie komentarze. Co mam zrobić? To jest już za mną. Oczywiście jest duży żal, bo sześć lat - mówiąc brzydko - poszło się pierdzielić. Szkoda tego czasu. Może jednak dzięki temu będę mógł dłużej potrenować, bo mój organizm nie jest tak wyeksploatowany i kolana oraz plecy dłużej wytrzymają - dodał. Wicemistrz Europy zginął na froncie. "Bohaterowie nie umierają" Ucieczka na niemiecką wyspę Zaraz po tym, jak okazało się, że w sporcie nie ma czego szukać przez najbliższe cztery lata, prowadził przez rok treningi w klubie. Nie był jednak w stanie z tego wyżyć. Postanowił wyjechać do Niemiec. Tam pracował w bistro na niewielkiej wyspie Juist, która jest oazą spokoju. Samoraj wystąpił w ostatnich mistrzostwach Europy do Erywanie, gdzie - zdaniem Waldemara Gospodarka, prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów - miał być czarnym koniem. Nie ukończył jednak rywalizacji. Po podrzucie był piąty, tracąc dwa kilogramy do podium. W trzeciej próbie, która dawała mu miejsce w trójce, doznał jednak kontuzji. - Coś się naderwało w łokciu. Cały jest siny. Nie byłem w stanie przystąpić do podrzutu. W trzecim podejściu do rwania sztanga poszła za daleko i dało strasznie po łokciu. Na szczęście nie wypadł ze stawu. Jest zatem szansa, że uda się szybko wrócić do treningów - opowiadał Samoraj. Po powrocie na pomost 28-letni już zawodnik wyznaczył sobie cel. Chce zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie w Paryżu (2024). W ME startował w kategorii do 109 kg, ale w igrzyskach będzie tylko pięć wag. - Będę celował w 102 kg. Nie mam innego wyboru - przyznał.