Polak zajął trzecie miejsce w inauguracyjnym wyścigu, ustępując Grekowi Emiliosowi Papathanasiou i Amerykaninowi Zachowi Railey'emu, a w drugim przegrał tylko z mistrzem olimpijskim z Aten, Brytyjczykiem Benem Ainslie'em. Po dwóch wyścigach na olimpijskim akwenie w Qingdao Szukiel ma pięć punktów i wyprzedza Raileya - 7,0 oraz Ainslie'a i Kanadyjczyka Christophera Cooka - po 11,0. Lider regat w klasie Finn w rozmowie z Dariuszem Urbanowiczem z portalu www.zagle.com.pl zwrócił uwagę na specyficzne warunki panujące na olimpijskim akwenie, które trzeba brać pod uwagę podczas rywalizacji na wodzie. - Przede wszystkim prąd - wyjaśnił Rafał Szukiel. - Przed samym startem trzeba zmierzyć z jakiego kierunki płynie i z jaką siłą. Później trzeba po prostu o tym pamiętać. Nawet jak nam się wydaje, że szybko płyniemy w którąś stronę, trzeba pamiętać, że trzeba wrócić. Na halsówce nie ma z tym większego problemu, bo ten prąd płynie przesuwając całą trasę. Przy wejściu na boję należy pamiętać, by nie popłynąć za wysoko, bo potrafi wynieść i potem trzeba wracać z jakichś +krzaków+ z daleka zza boi, a to spora strata czasu. Polski żeglarz nie chciał zbyt długo rozpamiętywać udanego dnia. - Faktycznie pływałem dziś równo, że wyszło dobrze, nie pozostaje nic innego, jak się cieszyć - ocenił swój start po wyścigu. - Zaraz idziemy na obiad, potem obejrzymy fajerwerki przy okazji otwarcia regat olimpijskich tutaj w Qingdao. Jutro jest nowy, inny dzień. Nie ma co rozpamiętywać przeszłości, tylko trzeba skoncentrować się na chwili obecnej. Uczestnikom regat mocno dokucza panujący w Qingdao upał. Szukiel przyznał, że podczas pierwszego dnia regat wypił około sześciu litrów płynów. - To niezwykle istotne, bo w takim upale momentalnie następuje odwodnienie - powiedział. - Dlatego trzeba się w miarę możliwości ukrywać przed słońcem. Czapka na głowie to podstawa i gruba warstwa kremu z filtrem minimum 30. Żeglarze używają także specjalnych kamizelek, dających nieco ochrony przed słoneczną spiekotą. "Wypełnione są specjalnym żelem, który pod wpływem niskiej temperatury prawie zamarza - objaśnił Rafał Szukiel. - Mrozi się je w zamrażarce, którą mamy w kontenerze. Potem przekłada się ją do lodówki przenośnej i zakłada przed wyścigiem i między wyścigami. To pozwala nam się nie ugotować. Na łódce nie ma cienia...