Po porażce z Włochami, która zamknęła nam drogę do awansu, z naszych reprezentantów zeszło powietrze. - Teraz dopiero czuję, że jestem zmęczony - powiedział po meczu Krzysztof Zapała. Jego atak z Mikołajem Łopuskim i Tomaszem Proszkiewiczem w pierwszej tercji był bardzo groźny dla rywali, a "Miki" strzelił gola. Niestety, później trzeci atak - tak jak cała drużyna - nie mogła odzyskać rytmu gry. - Szczerze mówiąc liczyłem na więcej - nie krył "Kazek". Dzisiaj trzeba się jednak pozbierać. Potrzebujemy zwycięstwa, aby zakończyć turniej na trzecim miejscu. Jeśli przegramy, będzie to najgorszy wynik w mistrzostwach świata od 2000 roku, a przecież gramy u siebie. Chociaż na trybunach brakowało silnego "młyna", to jednak kibice w Toruniu byli z biało-czerwonymi. Na spotkaniach Orłów trybuny wypełniały się po brzegi, a bilety były wyprzedane już kilka godzin przed meczami. Dzisiejszy mecz z "Wyspiarzami" nasz zespół rozegra dla nich. Inna sprawa, że dla naszych zawodników to ostatnia okazja, aby zarobić. Za każde zwycięstwo do podziału jest przecież 30 tysięcy złotych. Ostatnie wyniki naszych spotkań z "Wyspiarzami" świadczą, że raczej nie będą to łatwo zarobione pieniądze - wygrywaliśmy dopiero po karnych. Przed rokiem podczas MŚ w Innsbrucku pokonaliśmy ich (2:1 - decydujący gol Krzysztofa Zapały), a w listopadzie w sanockim turnieju o awans do kolejnej rundy kwalifikacji olimpijskich dopiero karny Damiana Słabonia dał nam zwycięstwo 3:2. Trener Peter Ekroth nie zastanawiał się wczoraj nad ewentualnymi zmianami w składzie. Wiele wskazuje na to, że da odpocząć Sebastianowi Gonerze, który w meczu z Ukrainą naciągnął sobie dwugłowego. Mirosław Ząbkiewicz, Toruń