Teraz podopiecznych Raula Lozano czeka męcząca podróż na dwa mecze w ojczyźnie selekcjonera, Argentynie, które odbędą się w przyszły weekend. Na początku pierwszego seta wydawało się, że Polacy wyciągnęli wnioski z sobotniego meczu i zdawali sobie sprawę, że im szybciej obejmą kilkupunktowe prowadzenie, tym gospodarze walczyć będą z mniejszą energią i determinacją. Podopieczni Lozano spokojnie punktowali rywali i prowadzili 8:4, a później 16:11. Dobrze funkcjonował polski blok, w czym spora zasługa desygnowanego w miejsce Łukasza Kadziewicza do podstawowej szóstki Wojciecha Grzyba. Do stanu 19:14 wszystko przebiegało po myśli trenera Raula Lozano i jego zawodników. W tym momencie polski zespół "stanął". Mnożyły się błędy w odbiorze trudnej zagrywki Qionga Shena i nieporozumienia między rozgrywającym Pawłem Zagumnym a partnerami. Swoje zrobili też sędziowie - po jednym z ataków "biało- czerwonych" piłka wpadła w boisko metr przed końcową linią, ale punkt został przyznany gospodarzom. W efekcie Polacy stracili dziesięć punktów z rzędu i przegrali pierwszą partię 20:25. - To był ewenement na skalę światową. Nawet w meczach słabych drużyn takie rzeczy się nie zdarzają - przyznał potem Grzyb. Końcówka pierwszego seta sprawiła, że Chińczycy nabrali wiatru w żagle i uwierzyli we własne siły. Grali coraz szybciej i skuteczniej, dodatkowo wspierani piskliwym dopingiem przez czterotysięczną publiczność. Polacy mieli problemy z kończeniem ataków, nie potrafili też skutecznie blokować rywali, których przewaga stale wynosiła 4-5 pkt. Nie pomagały reprymendy Lozano i liczne zmiany w składzie. Co prawda po dwóch atakach Sebastiana Świderskiego zrobiło się tylko 16:18, ale w końcówce znowu lepsi byli gospodarze i wygrali drugą partię 25:19. W trzecim secie Polacy zagrali lepiej. Dobrze spisywał się Łukasz Żygadło, który na dłużej zastąpił na rozegraniu Zagumnego, a w bloku skutecznie grał Grzyb. Po asie serwisowym Marcina Możdżonka "biało-czerwoni" prowadzili 15:13. Lepsza postawa Polaków sprawiła, że błędy, szczególnie w końcówce partii, zaczęli popełniać Chińczycy. Wskutek tego Polacy wygrali 25:20, a skutecznym atakiem zakończył seta Michał Winiarski. Porażka w trzecim secie nie zdeprymowała gospodarzy, którzy od początku kolejnej partii objęli kilkupunktowe prowadzenie. Po błędzie w przyjęciu zagrywki Michała Winiarskiego, Chińczycy prowadzili nawet 12:7, ale chwilę później, m.in. po atomowym ataku Świderskiego, był już remis 16:16, a sprytne zagranie Winiarskiego dało Polakom pierwsze w tym secie prowadzenie 19:18. Po bloku na Mariuszu Wlazłym Chińczycy objęli prowadzenie 23:21, chwilę później było 24:22, lecz po autowym ataku ze środka, które to akcje wcześniej przynosiły gospodarzom wiele punktów, znowu był remis - 24:24. Walka punkt za punkt trwała do stanu 29:29. Wówczas dwa punkty z rzędu, w tym jeden atomowym serwisem, zdobył Winiarski i doprowadził do remisu w setach. W decydującej partii Polacy ponownie musieli "gonić" wynik. Gdy Yingchao Fang zablokował Świderskiego, gospodarze prowadzili już 12:8, ale za sprawą Wlazłego i ponownie najskuteczniejszego w polskim zespole Winiarskiego wicemistrzowie świata doprowadzili do remisu 13:13. Chwilę później obronili pierwszego meczbola, a przy stanie 14:14 asem serwisowym popisał się Zagumny, choć po raz kolejny sędziowie liniowi błędnie sygnalizowali aut. W następnej akcji kolejny udany blok zanotował wyróżniający się w polskim zespole Grzyb i Polacy wygrali tie-breaka 16:14, a cały mecz 3:2. Postawa podopiecznych Raula Lozano pozostawiała wiele do życzenia, ale brawa należą im się za wyzwolenie sportowej złości, pokazanie charakteru godnego wicemistrzów świata i ambitną walkę o zwycięstwo. Grupa D: Chiny - Polska 2:3 (25:20, 25:19, 20:25, 29:31, 14:16) Chiny: Xiaodong Cui, Jianjun Cui, Dawei Yu, Qiong Shen, Fudong Jiang, Yingchao Fang, Qi Ren (libero) oraz Zhi Yuan, Chun Li. Polska: Winiarski, Zagumny, Grzyb, Wlazły, Świderski, Możdżonek, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Żygadło, Kadziewicz.