"Gdyby ktoś mnie w kwietniu zapytał o plany na Puchar Europy w wielobojach w Szczecinie, rzekłbym, że będziemy się bić o miejsce na podium. Tymczasem spadliśmy z superligi. W ostatnich miesiącach z silnej reprezentacji, którą miałem, staliśmy się słabą ekipą. W samych zawodach oprócz zdrowia brakło nam też trochę szczęścia" - ocenił trener wieloboistów Dariusz Łoś. Polacy startowali w składzie: Marcin Dróżdż (19. lokata), Jacek Nabożny (26.), Krzysztof Plaskota (30.) i Łukasz Płaczek (nie ukończył). Do szóstej w klasyfikacji reprezentacji Szwecji - ostatniej, która się utrzymała w superlidze - stracili aż 1000 pkt. "Przed skokiem o tyczce mieliśmy stratę zaledwie trzech punktów do Szwedów. Niestety, trzy nieudane próby Plaskoty na pierwszej wysokości sprawiły, że zabrakło nam już 600-700 punktów do rywali. Do tego doszły w większości słabe rezultaty rzuty dyskiem i słaby bieg na 1500 m. Zamiast więc odrobić straty nasz dystans do rywali jeszcze się powiększył" - analizował szkoleniowiec. Driusz Łoś uważa, że główną przyczyną spadku ekipy z superligi były kontuzje. W trakcie zawodów urazu mięśnia dwugłowego doznał Łukasz Płaczek. Z kolei Jacek Nabożny wystartował dopiero co po wyleczeniu dolegliwości. "Planowałem też zabrać do Szczecina Karola Bodułę, ale ma kontuzję, która pozwoliłaby mu wystartować w każdej konkurencji, tylko nie w tyczce" - dodał Łoś.