Po dwóch dniach Polacy prowadzą w tabeli z kompletem zwycięstw. - W meczach z Litwą i Estonią po prostu nie mogliśmy stracić punktów. Nie były to łatwe spotkania, tym bardziej trzeba się cieszyć, że strzeliliśmy trzynaście bramek - ocenił doświadczony trener Wiktor Pysz, który w 2001 roku wprowadził nasz zespół do światowej elity na turnieju we Francji. Bilans, który wzięliby w ciemno - Taki bilans po dwóch meczach przed mistrzostwami bralibyśmy w ciemno - potwierdził kapitan naszej reprezentacji, Leszek Laszkiewicz. - Ale turniej tak naprawdę rozpoczyna się dla nas dopiero teraz. Wtorek jest dniem przerwy. Przed południem kadrowicze dostali wolne, po obiedzie spotkali się na odprawie, podczas której analizowali poprzednie mecze i poznawali taktykę na mecz z Ukrainą. Po południu trener zabrał tylko czterech zawodników, którzy nie grali z Estonią, na krótki trening, a pozostali dostali czas na regenerację sił. - Wieczorem spotykamy się na kolacji, a o godz. 22 wszyscy mają już leżeć w swoich łóżeczkach - zapowiada Wiktor Pysz. Ukraina jest niewygodnym rywalem Widać, że selekcjoner bardzo przeżywa mistrzostwa i co chwilę rozgrywa w głowie kolejne mecze w różnych wariantach. - Taktykę już mam, ale nic ze mnie nie wyciągniecie - uśmiecha się. - Czy i tym razem będę grał na trzy piątki? Czy będzie rotacja w obronie? Nie, nie mogę powiedzieć. - Musisz coś wymyślić, żeby ich przechytrzyć - zagadnął Michał Jasnosz, szef naszej ekipy. - Tak... - śmiał się trener. - Ostatnio często graliśmy z Ukraińcami. Znamy się doskonale. Oni znają nasze możliwości, a my wiemy, co oni prezentują. - Ukraina to niewygodny rywal - twierdzi jeden z najbardziej doświadczonych naszych hokeistów Jarosław Kłys, a jego opinię potwierdza Leszek Laszkiewicz, choć obaj zgodnie przyznają, że spodziewali się po gospodarzach lepszej gry. - Oglądałem ich mecz z Wielką Brytanią i szczerze mówiąc, niczego wielkiego nie pokazali - twierdzi Krzysztof Zapała. - Są gospodarzami, w pierwszym meczu grali przy pełnych trybunach i zjadły ich nerwy - podsumował Wiktor Pysz. Największe wydarzenie MŚ w Kijowie Środowy mecz "Biało-czerwonych" z gospodarzami będzie, jak do tej pory, największym wydarzeniem turnieju w Kijowie. Dla Ukraińców to starcie ostatniej szansy. Porażka nie tylko przekreśliłaby ich szanse na awans do Top Division, ale także ustawiła w trudnej sytuacji przed meczami o miejsce na podium, które w wyniku reformy rozgrywek tak naprawdę oznaczać będzie utrzymanie na zapleczu elity. Kanadyjski trener Ukrainy Dave Lewis przekonuje, że atmosfera w kadrze jest bardzo dobra, a jego zespół wciąż walczy o awans. Musi szukać pozytywów, bo w rzeczywistości wielu powodów do optymizmu nie ma. Po bolesnej porażce w meczu otwarcia z Wielką Brytanią, Ukraińcy liczyli na przekonujące zwycięstwo z Litwinami. Wprawdzie pokonali ich 5-1, ale mecz był bardzo zacięty, a zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w ostatniej tercji. - Spodziewałem się, że nie będą mieli łatwej przeprawy, bo to w końcu były derby. Litwini starali się, jak tylko mogli i zagrali bardzo dobrze - ocenił trener "Biało-czerwonych". Nie chodzi jednak o same wyniki. Ukraińcy nie grają najlepiej i w korespondencyjnym starciu z Kazachstanem prezentują się zdecydowanie słabiej. Wygrana z Litwinami nie dodała naszym jutrzejszym rywalom wiele pewności siebie. Poza tym, z nieoficjalnych informacji wiadomo, że ukraiński hokej wciąż ma problemy finansowe i kadrowicze czekają na pieniądze już od sześciu miesięcy. Ale jeśli ich pokonamy, to na pewno nie z tego powodu. Mirosław Ząbkiewicz, korespondencja z Kijowa