Nic dziwnego, bo w Ałmaty nikt nie zważa na policyjne wskazówki na drodze. Tutaj każdy jeździ jak chce. Trening biało-czerwonych przez pierwsze 30-40 minut był otwarty i wydawało się, że wróciła normalność w poczynania kierownictwa reprezentacji. Nic bardziej mylnego, bo na ostatnie 30 minut zajęć Leo Beenhakker wygonił wszystkich ze stadionu. Holenderski szkoleniowiec sam sobie przeczy, gdyż na konferencji prasowej wyznał, iż ostatni trening nie jest ważny, bo to jedynie rozgrzewka przed meczem. Dlaczego zatem zamyka się przed kibicami i dziennikarzami? - Chcemy wygrać ten mecz, ale jest jeden problem: Kazachowie także myślą o zwycięstwie. Wiem, że jeśli będziemy dłużej utrzymywali się przy piłce, tym będziemy mieli większą szansę na strzelenie gola. Ja już wiem w jakim składzie zagrają jutro moi piłkarze, ale nie zdradzę tej tajemnicy, bowiem chcę, aby najpierw dowiedzieli się sami zawodnicy - powiedział holenderski trener. W zajęciach wzięli udział wszyscy kadrowicze, którzy udali się do Ałmaty. Pech związany z kłopotami zdrowotnymi nie opuszcza biało-czerwonych. Po treningu na ból mięśni narzekał Jacek Bąk. Uraz doświadczonego obrońcy raczej nie jest na tyle poważny, żeby wyeliminował go z występu w sobotnim spotkaniu. Pozostali zawodnicy są zdrowi i gotowi do gry. Według zapewnień gospodarzy w sobotni wieczór (godz. 21 czasu miejscowego) stadion ma być zapełniony 26 tysiącami widzów. Apetyty fanów futbolu w Kazachstanie rozbudziły remisy w spotkaniach z Belgią oraz Azerbejdżanem i liczą oni na komplet punktów w spotkaniu z Polską. Andrzej Łukaszewicz, Ałmaty