Zakupy to może jednak złe słowo. Kluby rzecz jasna chcą pozyskiwać nowych, coraz lepszych zawodników, ale gorzej jest z wykładaniem za nich gotówki. Tak naprawdę to z czołowej trójki (Wisła, Legia, Lech) na wydatki zdecydowały się tylko kluby z Krakowa i Poznania. Zdecydowana większość sprowadzanych piłkarzy to tak zwane wolne transfery. Widoczna jest również tendencja do ściągania dużej liczby obcokrajowców, którzy są tańsi w utrzymaniu niż rodzimi gracze, lecz przeważnie stanowią dużą niewiadomą. Kirm i długo, długo nikt... Wisła dokonała wartego aż 400 tysięcy euro transferu ściągając z NK Domżale reprezentanta Słowenii, Andraża Kirma. Był to absolutnie najwyższy letni transfer w całej lidze. Wydaje się, że to dużo, lecz przypomnijmy, że za rezerwowego "Białej Gwiazdy", Tomasza Jirsaka klub z Reymonta zapłacił aż dwa razy tyle. Oprócz Kirma do Krakowa trafili Mariusz Jop, Pablo Alvarez i Łukasz Garguła, lecz każdy z nich zasilił kadrę Wisły bez konieczności płacenia komukolwiek odstępnego. Uważany za jednego z potentatów poznański Lech miał poszaleć na rynku transferowym. Skończyło się na ściągnięciu Krzysztofa Chrapka, Grzegorza Kasprzika, Jana Zapotoki (każdy kosztował około 200 tysięcy euro.) i doświadczonego Seweryna Gancarczyka.(300 tysięcy euro). Wynika z tego, że Lech wydał na transfery 900 tys. euro, ale na sprzedaży Rafała Murawskiego zyskał przecież znacznie więcej - trzy mln euro! "Kolejorz" bez wydawania większych pieniędzy zyskał Tomasza Mikołajczaka. Były obrońca Metalista Charków i Kasprzik od razu wskoczyli do pierwszej "jedenastki", a pozostali piłkarze wciąż czekają na swoją kolej, aby móc udowodnić przydatność do zespołu. Legia, jak już wcześniej wspomnieliśmy nie zaszokowała transferami. Pozyskała właściwie tylko Marcina Mięciela z VfL Bochum i Michała Kucharczyka ze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Reszta letnich wzmocnień to powroty z wypożyczeń do klubów niższych lig. Średniacy stawiają na nazwiska Co na to reszta stawki? Nieoczekiwanie dużo więcej pieniędzy niż Legia przeznaczyła na letnie wzmocnienia Cracovia. Drużyna, która w zeszłym sezonie zajęła miejsce spadkowe zaczęła jednak poważnie wzmacniać się po najważniejszym transferze, którym było przyjście do klubu Oresta Lenczyka. Ten, w krótkim czasie, namówił na grę w "Pasach" Radosława Matusiaka i Michała Golińskiego, czyli solidnych jak na polskie warunki piłkarzy. Klub z ulicy Kałuży nie podał kwot płaconych za obu zawodników, jednak spekuluje się, że mogło to być odpowiednio 150 i 80 tysięcy euro. Ciekawe wzmocnienia, przynajmniej jeśli chodzi o tzw. "nazwiska" przeprowadziła Korona Kielce. Latem pozyskała ona Krzysztofa Gajtkowskiego (powrót z wypożyczenia), Zbigniewa Małkowskiego, a także Edsona, Alesandara Vukovicia i Nikolę Mijailovicia! Ostatni trzej to zawodnicy mają na koncie mistrzostwo Polski, więc należy liczyć, że będą dużymi wzmocnieniami. Nie wiadomo jedynie, jak przywitany zostanie w Polsce Mijailović, który po wybrykach sprzed kilku lat ma jeszcze do odpracowania kilkadziesiąt godzin w krakowskim MPO (po wyroku sądu Serb został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i pracę społeczną). Inwazja "stranierich" Wzmocnieniem Jagiellonii okazał się piłkarz, z którym w Białymstoku wiązano duże nadzieje. Marco Reich, 32-letni niemiecki pomocnik wniósł do "Jagi" trochę jakości rodem z boisk Bundesligi. Trener Michał Probierz stwierdził nawet, że chciałby mieć jeszcze trzech takich graczy jak Reich. Niestety, Marco jest tylko jeden i szkoleniowiec musi radzić sobie, wstawiając do składu m.in. Remigiusza Jezierskiego, Wahana Geworgiana, czy też Gustavo Adolfo Lamosa Cardenasa z Kolumbii (wszyscy trzej przyszli do Jagiellonii za darmo). Skoro już mowa o transferach zagranicznych, to latem na boiska ekstraklasy trafiło kilku nowych "stranierich". Na przykład Tadas Labukas, który stał się pierwszoplanową postacią w ataku Arki. Litwin nigdy nie był co prawda supersnajperem, ale wydaje się, że parę goli w lidze powinien strzelić. Podobne nadzieje mają działacze Odry, którzy na Bogumińską ściągnęli Daniela Bueno, Tomasa Radzineviciusa i Rodrigao. Dwaj pierwsi to napastnicy, zaś Rodrigao gra jako obrońca. Prawdziwego zagranicznego zaciągu dokonała Polonia Bytom, sprowadzając do siebie aż pięciu obcokrajowców: Juraja Balaża, Miroslava Barczika, Davida Kotrysa, Povilasa Luksysa i Vasilje Prodanovicia. Działacze Zagłębia nie chcieli być gorsi i odpowiedzieli transferami Davida Caiado, Fernando Dinisa, Sretena Sretenovicia, Martinsa Ekwueme czy Mouhamadou Traore. Polonia Warszawa też zakupiła trzech obcokrajowców: Marcelo Sarvasa, Tamasa Kulcsara i Milana Nikolicia. Nie próżnował Śląsk Wrocław, który mając na transfery ograniczone fundusze ściągnął Amira Spahicia i Ivo Vażgeca. Jak na razie spośród wszystkich "stranierich" wyróżnić możemy Sarvasa, Reicha i Labukasa. Pozostali muszą dopiero zapracować na dobrą markę nad Wisłą, albo po prostu udowodnić, że nie są sprowadzanym na pęczki piłkarskim "złomem". Zakupy "last minute" Okienko transferowe w Polsce oficjalnie zamyka się 1 września o północy. I jak to często bywa, wiele zakupów dokonywanych jest w ostatniej chwili. I tak właśnie ostatniego dnia przeprowadzono transfery Mijailovicia, Vukovicia, czy też Traore. Jeszcze później "klepnięto" zakup bramkarza Łukasza Merdy, który pierwszoligowe Podbeskidzie zamienił na Cracovię. Nie wszystkim udaje się jednak zdążyć przed zamknięciem okna. Przykładem takiego piłkarza może być Andrzej Rybski z Lechii Gdańsk. Miał on trafić do Śląska Wrocław, jednak nie udało się dojść do porozumienia w sprawie warunków kontraktu i zawodnik musiał zostać w Gdańsku, a Śląsk został bez tak potrzebnego im napastnika. Swoją drogą trener Ryszard Tarasiewicz musiał być bardzo zdesperowany, skoro wzmacniać atak chciał piłkarzem, który w 28 ekstraklasowych występach strzelił jednego gola. Podobnie jak z Rybskim rzecz ma się z Marcinem Nowackim z Ruchu Chorzów, którego klub nie porozumiał się w sprawie transferu z Odrą Wodzisław. "Nowy" na pewno zostanie więc w Chorzowie co najmniej do zimy. Bardzo ubodzy krewni Jak mają się wydatki polskich klubów w porównaniu do zachodnich lig? Lepiej nie pytać. Podczas gdy wszystkie kluby ekstraklasy wysupłały latem w sumie 3 (trzy) miliony euro, najbogatsza Premier League sprowadziła zawodników na sumę o 501 milionów euro większą - czyli 504 miliony euro! Hiszpanie wydali 477, a Włosi 422 miliony. Niemcy zainwestowali 220 milionów, zaś Francuzi o 25 milionów więcej. Dopiero zestawiając te kwoty widać, jak niebotyczna przepaść dzieli naszą rodzimą ligę od tych najlepszych. Dla porównania nasi sąsiedzi, Ukraińcy przeznaczyli na swoje letnie wzmocnienia 26 milionów euro, a Rumuni ponad 8 milionów. Pocieszać się możemy jedynie tym, że latem 2009 roku wyjątkowo oszczędni okazali się Czesi. Ich wydatki na nowych piłkarzy są porównywalne z naszymi. Ale to marne pocieszenie, bo nic nie zmieni faktu, że wciąż pozostajemy w tyle za gigantami i średniakami Europy i uchodzimy co najwyżej za ubogich krewnych. Czytaj też: <a href="http://sport.interia.pl/raport/transfery/news/transfery-w-ekstraklasie-czyli-jak-piszczy-bieda,1361313">Transfery w ekstraklasie, czyli jak piszczy bieda</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/transfery/news/miliony-na-transfery-rekordowa-premier-league,1361379" target="_blank">Miliony na transfery. Rekordowa Premier League</a>