Łukasz Podolski, to urodzony w Gliwicach, perfekcyjnie mówiący po polsku napastnik reprezentacji Niemiec i 1. FC Koeln. Chciał grać nawet dla "Biało-czerwonych", ale PZPN pod wodzą ówczesnego prezesa Michała Listkiewicza dał się uprzedzić kolegom z DFB. - Poloki za późno się po mnie zgłosili - tłumaczył Łukasz Podolski. W rozmowie z "SE" "Poldi" zaznacza, że Australia, którą on i jego koledzy rozbili 4-0 nie była "kelnerami". - To my nie pozwoliliśmy jej dobrze zagrać. Wyszedł nam bardzo dobry mecz, bliski perfekcji. Australia w eliminacjach zaliczyła mnóstwo meczów bez straconej bramki, a my wbiliśmy jej cztery! - podkreśla Łukasz. Zdeklarowany kibic Górnika Zabrze cieszy się też z faktu, że strzelił szybko gola, bo mógł zobaczyć go jego syn Louis (jego matka jest Polką). - Louis ma dopiero dwa lata i nie zawsze wytrzyma cały mecz. Z tego, co wiem, to z Australią dał radę obejrzeć pierwszą połowę i zasnął - opowiada "Super Expressowi" Podolski. Piłkarz odniósł się też do presji, jaką wywiera m.in. Franz Beckenbauer, który domaga się, by wszyscy piłkarze reprezentacji Niemiec śpiewali hymn narodowy. - Nikt nas nie zmusza do śpiewania hymnu. Ja już dawno podjąłem decyzję, że nie będę śpiewał i nie sądzę, żeby coś się tu zmieniło. My tu jesteśmy od grania, a nie od śpiewania - tłumaczy jedna z gwiazd mundialu. A skoro już przy gwiazdach jesteśmy, to drabinka turnieju jest tak ułożona, że rozpędzony zespół Joachima Loewa już w ćwierćfinale może wpaść na największego faworyta - Argentynę! "Poldi" nie "pęka" przed Leo Messim i innymi sławami zespołu Diego Maradony. - Pamiętam, co się mówiło w trakcie ostatnich mistrzostw Europy, przed meczem Portugalia - Niemcy. Że Cristiano Ronaldo jest poza naszym zasięgiem. A po meczu? Wszyscy pisali, że wypadłem o wiele lepiej od niego. Może teraz będzie podobnie? Messi jest najlepszym piłkarzem na świecie, ale ja się nie boję pojedynku z nikim. Nawet z nim - twierdzi Łukasz Podolski na łamach "SE". Czytaj cały wywiad Piotra Koźmińskiego z Łukaszem Podolskim!