Zobacz Kalendarzyk Kibica! Na zmianę trenera zanosiło się w Bielsku już od dawna. Sam szkoleniowiec dobrze wiedział, że jego dni są policzone, a dymisja jest tylko kwestią czasu. Ostatnie spotkanie Ojrzyńskiego z prezesem Wojciechem Boreckim zakończyło się karczemną awanturą. O co poszło? Do pierwszego poważnego spięcia doszło już jesienią. Po trzech porażkach z rzędu odbyło się spotkanie trenera z akcjonariuszami. Przed Ojrzyńskim postawiono zadanie gruntownego odmłodzenia składu, nawet kosztem wyników. Dostał też zielone światło w sprawie angażu nowych piłkarzy. Miał wskazać zawodników, których potrzebuje, ale przez długi czas nie przedstawił listy zawodników, których chciałby mieć w drużynie. Zarekomendował tylko... zawodnika, którego nigdy nie widział na oczy oraz piłkarzy Korony - m.in. Pawła Golańskiego i Piotra Malarczyka. Na kolejnych po Pavolu Stano, Macieju Korzymie i Arturze Lenartowskim nie chciały się zgodzić władze klubu. Zimą też nie udało się dostać od trenera listy potencjalnych wzmocnień, więc działacze zaczęli szukać na własną rękę. Do klubu został wypożyczony Kristian Kolczak, piłkarz z naprawdę imponującym CV. Jesienią grał w barwach Slovana Bratysława w Lidze Europejskiej, a w spotkaniu przeciwko Napoli został wybrany najlepszym graczem meczu i trafił do notesów skautów z Serie A. Na Słowacji grał jednak jako defensywny pomocnik. Z kolei Ojrzyński z uporem maniaka wystawiał go na środku obrony. Jeszcze dziwniej wygląda sytuacja z Robertem Mazanem. Boczny obrońca uchodzi w swoim kraju za duży talent, jest kapitanem reprezentacji U-21. Fantastyczne referencje wystawił mu Ondrej Duda wraz z doskonale zorientowanym w słowackim futbolu ojcem, był też celem transferowym Legii, ale mistrzów Polski ubiegło Podbeskidzie, płacąc za Mazana 130 tysięcy euro. Dla Ojrzyńskiego to jednak było za mało, aby wstawić go do składu. 20-letni Słowak przegrał rywalizację z Piotrem Tomasikiem, którego zimą Ojrzyński... chciał wystawić na listę transferową. Kiedy okazało się, że Mazan nie będzie grał, od razu chciała go wypożyczyć Jagiellonia Białystok, a na biurku Boreckiego wciąż są dwie oferty kupna młodego obrońcy. - Każdego z zawodników, których sprowadziliśmy, trener obserwował i zaakceptował - mówił kilka tygodniu temu Borecki w programie "Cafe Futbol". Napięcie na linii zarząd - trener wzrastało z każdym tygodniem. Pewne było, że Ojrzyński pracować będzie w klubie najdłużej do czerwca. Wiosną przestały go jednak bronić wyniki. Podbeskidzie pięć z ostatnich sześciu meczów kończyło z zerowym dorobkiem bramkowym. Teraz "Górali" czeka zacięta walka o utrzymanie. To ma załatwić Marcin Brosz. Jeśli spisze się dobrze, to zostanie w klubie na nowy sezon, a jak nie to klub już ma gotową listę kilku szkoleniowców, którzy od nowego sezonu poprowadzą klub. Krzysztof Oliwa