We wtorek, z rekordem życiowym 13,36, czwartym wynikiem ćwierćfinałów, awansował do środowego półfinału.W swojej serii przegrał tylko z rekordzistą świata (12,87 w czerwcu w Ostrawie), Kubańczykiem Dayronem Roblesem (13,19). "Jestem dumny, że mogłem biec z taką gwiazdą jaką jest Robles. I wcale się nie stresowałem, a w ogóle fantastyczna atmosfera na stadionie bardzo mi sprzyja. Ten wrzask tysięcy widzów pobudził mnie wczoraj w eliminacjach i dziś w ćwierćfinale" - powiedział PAP urodzony 2 maja 1988 roku w Raciborzu Artur Noga, którego trenerem jest wychowawca plejady czołowych w kraju, i nie tylko, płotkarzy Andrzej Radiuk. Jednak dzień zaczął się niezbyt dobrze dla 20-letniego zawodnika. "Od rana czułem się przymulony i w zasadzie tak zostało do startu. Przyznam, że go przespałem, dopiero obudziła mnie wrzawa. Początek był bez jaj, potem było trochę lepiej i chyba niezła końcówka. Pierwszy raz biegałem o tak późnej porze, o dwudziestej pierwszej. Mój organizm nie jest do tego przyzwyczajony. Szykuje się do snu, a tu dostaję polecenie: biegamy!" Dwa lata temu, jako 18-latek, słuchał pan tu Mazurka Dąbrowskiego. Myślał pan wówczas o powrocie? "Tak - od razu odpowiedział Noga, ale po cichu, nikomu o tym nie mówiłem, tylko robiłem swoje. Trener uważał, że te igrzyska są jeszcze nie dla mnie, że jestem za młody. Jednak jak uzyskałem minimum olimpijskie uznał, że daru jaki otrzymałem odrzucać nie należy. I nawet przyjechał tu ze mną". Co się zmieniło w Pekinie w ciągu tych dwóch lat? "Wszystko, tylko klimat jest ten sam - ocenił mistrz Europy juniorów 2007.- Tu, gdzie były slumsy, są piękne obiekty, szerokie ulice. I wszystko wokół nich jest cudowne, nowoczesne, pachnie farbą, ale za kotarą pozostała bieda, i slumsy również". Z Pekinu - Janusz Kalinowski