"Leo Beenhakker zostanie trenerem piłkarskiej reprezentacji Polski" - przeczytałem w INTERIA.PL, jedząc śniadanie. Podobno prezes Michał Listkiewicz rozmawiał już z Holendrem o etacie w PZPN i podobno były selekcjoner Trynidadu i Tobago wyraził zainteresowanie. Wyobraziłem sobie powołania nowego selekcjonera na pierwszy, towarzyski mecz z Danią. Spotkanie to odbędzie się w Odense 16 sierpnia, zatem pan Beenhakker będzie miał tylko 31 dni, aby poznać wartość polskich piłkarzy i wybrać tych najlepszych. Kogo zatem nowy szef kadry powołałby na pierwszy sprawdzian? Do bramki na pewno Boruca, Kuszczaka, a może odgrzałby Dudka. Obrona? Baszczyński prawie pewniak, a dalej może udałoby mu się namówić Bąka i Żewłakowa, aby jeszcze trochę pograli z orzełkiem na piersi. Przyglądając się dobrym pomocnikom Beenhakker sięgnąłby zapewne po Jelenia, Sobolewskiego, Krzynówka, Szymkowiaka, a może powołałby także Surmę lub Burkhardta. Najlepsi napastnicy z rodem z Polski (Klose i Podolski) grają dla Niemiec, zatem nowy trener musiałby sięgnąć po średniej klasy strzelców typu Żurawski, Frankowski, Jańczyk, Brożek itp. Jak popatrzymy na listę najlepszych polskich zawodników, wychodzi na to, że Leo Beenhakker powoła niemalże tych samych graczy, co Paweł Janas. Po co zatem zmieniać selekcjonera? Od początku szumu medialnego wokół posady selekcjonera jestem za tym, aby Paweł Janas dalej pracował z reprezentacją Polski. Swoim przekonaniem do "Janosika" narażam się wielu jego przeciwnikom, którzy najczęściej powtarzają to, co podsunie im jedyny w naszym kraju dziennik sportowy. Na czym opieram poparcie dla Pawła Janasa? Przede wszystkim na tym, że mundial przegrali głównie piłkarze. Nie twierdzę, że Janas nie popełnił żadnych błędów. Owszem popełnił je, ale to przecież nieprzygotowani fizycznie i psychicznie zawodnicy skompromitowali się w meczu z Ekwadorem, który zdecydował o porażce na mistrzostwach. Może wszyscy powinniśmy sobie uświadomić, że nie mamy w Polsce bardzo dobrych piłkarzy, a tylko średniej klasy kopaczy. Przecież w trzech najsilniejszych ligach na świecie (Hiszpania, Włochy, Anglia), nie gra żaden nasz rodak. Dopóki nie doczekamy się klasowych piłkarzy, grających w mocnych klubach w Europie, dopóty sam awans na mistrzostw świata powinien być traktowany przez nas jako ogromny sukces. Każdy chyba zgodzi się z tym, że mamy gorszych piłkarzy niż Czesi, którzy również odpadli z mundialu po fazie grupowej. Jednak tam z trenerem Karelem Brucknerem przedłużono kontrakt o dwa lata. U nas winny jest zawsze trener - nigdy piłkarze. W najbliższych dniach PZPN odbierze z rąk Pawła Janasa raport, dotyczący jego pracy z kadrą. Prezes Michał Listkiewicz zapowiedział, że ujawni treść raportu, ale bez części dotyczącej wyników badań zawodników. Chcę zaapelować do prezesa związku, aby ujawnił również wyniki badań naszych piłkarzy. Na jakiej podstawie opinia publiczna może rzetelnie ocenić występ kadrowiczów i pracę Pawła Janasa, jeśli nie będzie znała stanu przygotowania fizycznego Macieja Żurawskiego, Jacka Krzynówka oraz innych graczy, którzy najbardziej zawiedli na niemieckich stadionach? W Barsinghausen podczas rozmów poza telewizyjnymi kamerami członkowie zarządu PZPN wysyłali czytelnie komunikaty, że kilku piłkarzy przyjechało na zgrupowanie przed mundialem zupełnie nieprzygotowanych. Kilku zawodników podobno nie wykonało indywidualnego planu przygotowań, jaki każdemu piłkarzowi wręczył Paweł Janas. Uważam, że kibice mają prawo wiedzieć, którzy reprezentanci mają gdzieś polecenia selekcjonera i tym samym występ na mundialu od początku traktowali jako darmowe wakacje na koszt PZPN. Zatem Panie prezesie, niech Pan ujawni wyniki badań polskich piłkarzy! Wracając do Pawła Janasa to uważam, że powinien dalej prowadzić reprezentację Polski, ale na jego współpracowników PZPN powinien zatrudnić Mirosława Trzeciaka i Jana Urbana. Niech wreszcie młodzi ludzie, z ogromnym doświadczeniem gry na Zachodzie, wniosą do kadry to wszystko, czego nauczyli się przez lata gry w najsilniejszych ligach świata. Andrzej Łukaszewicz