Holyfield mimo zaawansowanego - jak na sportowca - wieku emerytalnego nie ma zamiaru kończyć kariery i wciąż występuje w ringu reperując domowy budżet. Lata świetności "The Real Deal" ma dawno za sobą, ale wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć, tak jak w przegranym (ale chyba tylko w oczach sędziów) pojedynku z Nikołajem Wałujewem. Ostatnio po 16 miesiącach przerwy zaliczył kolejny come back na ring pokonując przez TKO w ósmej rundzie innego weterana Francoisa Bothę. Z opinii, jakie do tej pory można wyczytać na serwisach poświęconych pięściarstwu, wynika, że wiadomość o potencjalnej walce Adamek - Holyfield podzieliła fanów "Górala". Część podkreśla finansowy i promocyjny charakter walki, inni zastanawiają się jaki sens ma klepanie po głowie faceta, który dobijając pięćdziesiątki w ringu rozmienia swoją wielką karierę na drobne. Po walce Adamka z Chrisem Arreolą typowałem układ - jak nadal sądzę - idealny, czyli jesienne starcie z Davidem Haye o pas WBA. Walczyć z "Hayemakerem" chciał też sam "Góral", a jego obóz kontaktował się z przedstawicielami aktualnego czempiona. Tyle tylko, że w boksie zawodowym chcieć nie zawsze znaczy móc. Chyba, że za "chcieć" lub "móc" kryją się niebagatelne pieniądze... Na razie Haye jest w trakcie rozmów z przedstawicielami braci Kliczko (nie zdziwię się, jak nic z tego nie wyjdzie), a Adamek wprost pisze na łamach swojej strony internetowej, że skok na mistrzowski tytuł planuje na przyszły rok, a na razie koncentruje się na biznesowym aspekcie zawodowego boksu. Słusznie, bo - czego wielu nie chce zrozumieć - występy w ringu są jego pracą. Kariera boksera nie trwa wiecznie, oprócz laurów i zaszczytnych tytułów musi z niej zostać ślad w postaci sumki na koncie, która zapewni jemu samemu i jego rodzinie dostatne życie. Oczywiście, że wolelibyśmy, żeby sport miał w sobie więcej romantyzmu, a mniej realizmu, ale te lata dawno minęły. Holyfield, mimo upływających lat, to wciąż duże nazwisko w świecie boksu. Walka z nim powiększy skromne doświadczenie Adamka w wadze ciężkiej, a prawdopodobne zwycięstwo, i to odniesione w dobrym stylu, obiegnie międzynarodowe media, co również ma swoją wymowę. - Moi trenerzy, Roger Bloodworth i Ronnie Shields powtarzają, że potrzebuję pojedynków, w których zdobędę doświadczenie w kat. ciężkiej, ale z drugiej strony nie będą one obarczone wielkim ryzykiem - podkreśla "Góral" w rozmowie z Radosławem Gielo z Polskiej Agencji Prasowej. Finansowo, promocyjnie i pięściarsko Adamek nic na tej walce nie straci. Chyba, że przegra. Wtedy wymarzona walka o pas znacznie się oddali, ale takie ryzyko podejmuje wchodząc do ringu za każdym razem... PS: Holyfielda i Adamka łączy m.in. postać trenera Shieldsa, który przed laty pracował z Evanderem, a dzisiaj prowadzi naszego pięściarza. Swoją drogą wolałbym obejrzeć starcie Tomasza z podopiecznym...jego drugiego szkoleniowca, Bloodwortha. Kto to taki? Facet z młotem kowalskim w ręce - David Tua. To byłby dopiero kawał sprawdzianu w HW dla "Górala"! Adamek vs Holyfield? Porozmawiaj o walce na blogu Darka Jaronia